Spowiedz chuligana. Sergiusz Jesienin

Валентин Валевский
tlumaczenie z rosyjskiego na polski,
link do strony rosyjskiego oryginalu:
http://feb-web.ru/feb/esenin/texts/es2/es2-085-.htm

Sergiusz Jesienin (1895 — 1925)

      Spowiedz chuligana

Nie kazdy potrafi spiewac,
Nie kazdy tez moze jablkiem
Do cudzych nog spadac licho.

Owo najwieksza jest spowiedz,
Ktora sie spowiada chuligan.

Nieuczesanym ide umyslnie
Z glowa, jak lampa naftowa, na plecach.
Dusz waszych jesien bezlistna
Milo mi w ciemnosciach oswiecac.
Milo mi, gdy bitwy kamienie
Leca we mnie jak grad dzikiej burzy,
Wiec usciskam rekoma juz rdzennie
Wlosow babel zachwialej mej duszy.

Jakze ladnie wspominac bez konca
Staw zarosly, ochryply dzwon olchy,
Iz gdzie badz mam matke i ojca,
Ktorym wiersze me wszystkie co «ochy»,
Ktorym drogim byl jak cialo i pole,
Jak deszczyk, co wiosna rznie strony.
Zakluliby was widlami do woli
Za kazdy krzyk, co jest we mnie rzucony.

Biedni, biedni wloscianie!
Nielad w sobie miec, pewnie, musieli,
Boga sie boja i blotnych wnetrz w bagnie.
O, gdybyscie zrozumieli,
Ze syn ich jest w Rosji
Poeta najlepszym!
Czyz sercem za zycie jego nie drzeli,
Gdy maczal w kaluzach jesiennych nog bosych?
A teraz chodzi w cylindrze najwiekszym
I lakierach z tych dlugonosych.

Lecz mieszka w nim wigor typu dawnego
Wiejskiego awanturnego czlowieka.
Kazdej krowie z szyldu sklepu miesnego
Ow sie klania z daleka.
I, spotykajac sie z dorozkarzami na placu,
Wspominajac won gnoju z ich pol,
Niesc gotow ogon od kazdej klaczy
Jak tren weselnej sukni krol.

Kocham ojczyzne,
Jakze bardzo ja kocham!
Choc jest w niej smutku wierzbowa rdza,
Tak mile sa tu swini wybrudzone pyski,
I w ciszy nocnej glos dzwoniacy zab.
Wysnulem chorobliwie wspomnien z lat dzieciecych,
Wieczorow kwietnia snila mi sie mgla,
Jak gdyby pogrzac sie przykucnal swiecy
Nasz klon przed stosem zorzowego tla.
O, ilem jajek na nim z gniazdek wronich,
Wspinajac sie po sekach, kradl dla milych fiest.
Czyz taki sam z wierzcholkiem swym zielonym?
Czyz po dawnemu krzepka kora wciaz mu jest?

A ty, kochany,
Wierny szary psie?!
W starosci zrzedny stales sie i slepy,
Z ogonem zwislym wloczysz cale dnie,
Nie wyczuwajac juz, gdzie drzwi, a gdzie sa chlewy.
O, jak mi drogie wszystkie psoty dni.
Gdy matce mej sciagnawszy kawal chleba,
Kasalismy go z toba ja i ty,
i gardzic soba bylo nam nie trzeba.

Jam wciaz ten sam,
Wciaz sercem jam ten sam.
Jak chabry w zycie kwitna w twarzy oczy.
Rogoze zlotych wierszy serce toczy,
Rzec chcialbym cos wyczule wam.

Dobranoc!
Wszystkim wam dobranoc!
Przebrzmiala w trawach zmierzchem zorzy kosa…
Chce mi sie dzisiaj bardzo
Ksiezyc przez okno oszczac...

Sine* swiatlo, takie jest blekitne!
W blekit taki mrzec nie jest mi zal.
Coz, no coz, wygladam niby cynik,
Co do tylku wszczepil lampe sal.
Starry, dobry, marny moj Pegazie,
Czyz potrzebny jest twoj miekki klus?
Bo przyszedlem jak surowy majster
Spiewem dzisiaj slawic szczurow szus.
Glowa moja leje sierpniem w masie
Mych burzliwych wlosow winny mus.

Chce byc zoltym zaglem w czasie,
Plynac w kraj, gdzie nie ma burz.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*  siny (poet.) — (1.1) niebieskofioletowy;
(1.2) ciemnoniebieski. Patrz takze zrodlo:
https://pl.wiktionary.org/wiki/siny 
https://sjp.pl/siny