Inonia. Sergiusz Jesienin

Âàëåíòèí Âàëåâñêèé
tlumaczenie z rosyjskiego na polski,
link do strony rosyjskiego oryginalu:
http://feb-web.ru/feb/esenin/texts/es2/es2-061-.htm

Sergiusz Jesienin (1895 - 1925)

             Inonia

                        Prorokowi Jeremiuszowi

                1

Nie zlekne sie zaglady,
Ni kopi, ni deszczu strzal, –
To rzec z biblijnej rady
Jesienin Sergiusz mial.

Pora moja dojrzala,
Mam dosyc bata gust.
Cialo, Chrystusa cialo
Wypluwam dzisiaj z ust.

Nie chce pojac zbawienia
Przez meki go i chrzest.
Inne sie gwiazd uczenie
Teraz dla mnie jest.

Inne ujrzalem nadejscie –
Gdzie nie tanczy nad prawda smierc.
Jak owce z ohydnej siersci,
Ostrzygne niebianski zerdz.

Chce do ksiezyca sie podniesc,
Jak orzech go rozgryzc we snie.
Nie chce mi sie niebios bez schodni,
Nie chce, by padal snieg.

Nie chce, by byl jak chmura
Zorza przelany kraj.
Dzisiaj sie znioslem jak kura
Slowem mych zlotych jaj.

Dzisiaj gotowym palcem
Caly swiat przewrocic jak piec...
Kurzawy zabrzmialy walcem
Osiem mych skrzydel wiec.

                2

Szczek dzwonow nad Rusia chrzestny –
To sciany kremlowskie klna.
Dzisiaj na szczyty gwiezdne
Wypaczam cie, ziemio, z mgla!

Do miasta tajnego sie podam,
Mleczny przegryze strych.
Nawet Bogu wyskubam brode
Wyszczerzeniem sie zebow mych.

Za grzywe go biala zlowie
I powiem mu glosem burz:
Innym Cie, Panie, zrobie,
Bys widzial moj slowny kurz!

Przeklinam ksiezyca oddech
I wszystkie parowy go z drog.
Chce, by na wielkich spodach
Wznieslismy sobie prog.

Jezorem wylize w ikonie
Oblicza swietych slug.
Obiecuje wam grod Innonie,
Gdzie mieszka zywych Bog.

Placz i szlochaj, Moskowio!
Hindikoplow twoj przyszedl znow.
Modly w twym Czasoslowie
Przedziobam mym dziobem slow.

Odwiode twoj lud od nagany:
Dam jemu wiare i moc,
By plugiem o zorzach porannych
Oral ze sloncem noc;

By pole go slowne bez kleski
Hodowalo zboza co rok,
By ziarna pod dachem niebieskim
Zlocily, jak pszczoly, zmrok.

Przeklinam cie, Radoniezu,
Wszystkie slady i piety twe!
Ogien zloty z obrzeza
Rozmiekczyly twe wody mdle.

Stado chmur twych, jak wilki wyjace,
Jest jak stado wilczarzow zlych,
Wszystkich smialych i wzywajacych
Przebodzialy go szpony i kly.

Twoje slonce szponiastymi lapami
Przeszponialo sie w dusze jak dreszcz.
Do rzek babilonskich plakamy
I krwawy moczy nas deszcz.

Krzycze wiec burzy wolowym glosem,
Zdjawszy z Chrystusa spod:
Myjcie rece swoje i wlosy
W balii drugiego ksiezyca zlud.

Mowie wam, iz wszyscy zginiecie,
Wszystkich zdusi was wiary bruk.
W inny sposob nad naszym wygieciem
Niewidzialna zszedl krowa Bog.

I na prozno w jaskini sie siedla
Ci, co mieli nie w czci swoj strach.
Mimo wszystko sie innym ocieli
Sloncem w nasz ruski dach.

Mimo wszystko spali cieleniem
To, czym kuto brzegi przez huk.
I rozgwozdzi swiatowe wrzenie
Jego zloty i mocny rog.

Nowy brnie Olimpiusz
Skreslic go nowy blask,
Mowie wam, iz powietrze wypije
I wyciagne jezyk do gwiazd.

Do Egiptu rozkracze nogi,
Z was rozkuje podkowy mak...
W oba bieguny sniegoworogie
Kleszczami sie wpije rak.

Kolanem przycisne ekwator
I, pod burzy i wichru szloch,
Na polowe ma Alma Mater
Rozkraje jak zloty lok.

I do wyrwy, otchlania zacmionna,
By swiat caly slyszal ten trzask,
Wlosogwiezdna ma glowe zlocona
Wsune jakby sloneczny blask.

I juz cztery slonca z oblokow
Niby cztery beczki z dwoch gor,
Rozsypawszy sto zlotych mych lokow,
Wszystkie swiaty porusza jak wor.

                3

Slowko tobie, Ameryko droga,
Odcieta polowa od nas, –
Boj sie po morzach bez Boga
Stawy zelazne wlec wraz.

Nie obciagaj tecza zeliwna
Niw i granitem – rzek.
Tylko woda Ladogi burzliwa
Byt przeswidruje czlek.

I nie wbijaj sinymi rekoma
W pustac niebieski wjazd:
Nie zbudowac bez gwozdzi domu,
Ale z nimi – mienienie sie gwiazd.

Ognistego nie zalac wrzenia
Lawa stalowych rad.
Nowego, nowego wzniesienia
Zostawie na ziemi slad.

Pietami z oblokow sie zwieszac,
Przekopycie chmury jak los;
Niby kola slonce i miesiac
Wsadze na ziemi os.

Mowie ci – nie snuj nabozenstwa
Twym drucianym promieniom w mur.
Nie oswieca ci sprzymierzenstwa,
Biegnacego jak owca z gor!

Przecie jest w tobie lowca jeszcze,
By wybic mu wrogow kly.
Jak plomien z bialej go siersci
Krew ciepla trysnie do mgly.

Gwiazdami sie zlote kopytka
Stocza przeciawszy noc.
I znow deszcz zamiga jak lydka
Nad czarna ponczocha jak koc.

Zagrzmie wtedy kolami
Slonca i nowiu jak grzmot:
Jak z ognia wlosy poplamie
I skrzydlem skryje twarz w lot.

Za uszy potrzasne gory,
Wyciagne ostnice z dusz.
Wszystkie ploty twoje i bory
Swa garscia zmiote jak kurz.

I zoram drewniana socha
Czarne policzki twych niw,
Zlocista przeleci sroka
Przez kraj urodzajny dziw.

Mieszkancom zas nowy zrzuci
Dzwon skrzydel klosistych i kol.
Jak zerdzie zlote wypusci
Promienie swe slonce w dol.

Nowe wyrosna sosny
Na dloniach twych pol ku czci.
Jak wiewiorki zoltawe wiosny
Skakac beda po sekach dni.

Sine* sie wzburza rzeki
Przewrociwszy przeszkody bryl.
I zorza, spusciwszy powieki,
Bedzie gwiezdnych lowila ryb.

Mowie ci – beda chwile,
Gromow usta odleja mgle;
Klosy chlebow przeszyja w ile
Ciemie niebieskie twe.

I nad swiatem z tajemnych schodni,
Otaczajac pola i leg,
Wykluwawszy sie z nowiu chlodnie
Kukuryknie kogut nad dzwiek.

                4

Jak po niwie sie w chmurach wietrze,
Zwieszac sie glowa w dol.
Slysze plusk niebieskiego deszczu
I nad glowa swist gwiezdnych kol.

W sinych* odbijam sie toniach
Jezior dalekich jak gbur.
Widze ciebie, Inonio,
Ze zlotymi czapami gor.

Widze niwy i chaty twoje
I na ganku matke przez gaszcz;
Ta sloneczne zajaczki w pokoju
Stara sie schwytac wciaz.

Przycisnie ich przy okienku
Schwyta niby na zab, –
A slonko jak kotek z leku
Ciagnie do siebie klab.

I cicho pod poszept rzeczki
Przybrzeznemu echu na dol,
Kroplami tajemnej swieczki
Kapie piosenka z gor.

«Chwala z nowym Bogiem
I na ziemi mir!
Miesiaca sinym* rogiem
Chmur przebodzil pyl.

Wyhodowal gesia
Ktos nam z jajek gwiazd –
Jezusowi w lesie
Dziobac jasny slad.

Z nowa wiara onen,
Bez krzyza i bez mak,
Niby luk rozciagnal
W niebie teczy krag.

Raduj sie, Syjonie,
Swiatlo lej na chrzest!
Nowy w niebosklonie
Juz Nazaret jest.

Nowy na kobyle
Jedzie do nas Spas,
Nasza wiara – w sile.
Nasza prawda – w nas!»

1918 r.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*  siny (poet.) — (1.1) niebieskofioletowy;
(1.2) ciemnoniebieski. Patrz takze zrodlo:
https://pl.wiktionary.org/wiki/siny 
https://sjp.pl/siny