ODDAJE CZESC LITEROM
Choroba poezji jestem wrecz trapiona,
Ona mnie, podobnie jak wirus, dopada.
Jestem literami z wszystkich stron otoczona
One we mnie tworza, trudzi sie dzielem gromada.
Ja widze ich prawdziwe poruszanie
Ile porozrzucanych, nieustawionych liter leci…
I z tej nieskladnosci, poezje nieustannie
Na swiat przychodza, powstaja nagle, niczym dzieci.
Ja slysze szeptem, stale zawolanie,
I szelest stronic, napisanych piorem,
Pewnie, to dusze poetow, ktore zdobyly uznanie
Pragna sie zetknac z obecnymi, chocby skrajem.
Zmruzysz oczy, a tu znow liter migotanie
W jakiejs-to symbiozie bez watpienia pozostaja,
A zwlaszcza pod swietny dzwiek muzyki tak sie stanie,
Ze sie one samorodnie w wiersze ukladaja.
Wprost linii wierszowanych utworow karnawal,
Gdyby nazwac, calkiem jak na bal swiata widzenia
By czesc mozna oddac literom, potrzeba skupienia,
Trzeba godnych wierszy, ktore wioda na piedestal!
W utworach poetyckich wiernie litery skladajac
Z niezrozumialego w zrozumiale przewodzac spleceniem,
Moze, ktos z poetow z nieba, dusze mi oddajac
Sprawil, bym sie mogla trudzic, poezji sluzeniem.
15-06-2016
***
AP (wersja oryginalna - ru)