Болеслав Лесьмян. Ради легенды

Терджиман Кырымлы Второй
Ради легенды

Ворожей с ненагаданной в частности долей,
побледнев и вздухарясь мгновенно до края,
кровожадных зевак сообща увлекает
показухой разнузданного своеволья.

Гром и молния в знаках погибели скорой,
на виду любопытных враспашку, бесстыже
обнажась до небес не к потопу, то к мору,
сам-герой, точно труп во гробу без покрышки,

лицедей он от бога, наигранно пылко
в роли путаясь, часом фальшивит заметно
и, о рае мечтая, с кривою ухмылкой
ожидает последней своей ли победы:

знает, что по весне ушагав без возврата
на ходулях костлявой в предельные дали,
родникам он оставит заветы парада–
отраженье легенды о диком идальго,

кой стремился...
да к ней же– родной и неблизкой:
ай приблуду обнимет– вернулся проведать,
не щадил живота по трудам без расписки,
пролил кровь, да свою, за свою же легенду.

Та, даря бытием вдалеке от убытья.
допьяна напоит его тихой победой
уколышет в цветах– и навек что убитый
он пребудет в покое заклято-безбедном.

Та сдирает земное с него лицемерье,
и булатом небесным сдаряет беднягу
быть собою и не быть живому упрягу:
в чудо дивное выше предела поверить!

Чьи-то губы, к весне пробуждаясь не поздно,
вдруг помянут его хоть единственным словом,
или цепким припевом, иль грёзою звёздной,
всей душою со вселенной сродниться и снова.

перевод с польского Терджимана Кырымлы


Dla legendy

Czesto wrozbiarz, co wlasnej nie wywrozyl doli,
Naglym skokiem na trwoge i bladoscia czola
Skupia widzow, krwi zadnych, i szerzy dokola
Postrach, niepozbawiony zgrozy i swawoli!

Caly w znakach piorunnych i pietnach zaglady
Przed oczyma ciekawych obnaza sam siebie–
I nagi az do nieba, bezwstydny i blady
Czuje sie bohaterem, jak trup na pogrzebie!

Aktor, godny za widza miec boga w niebiosach,
Choc sam wpada w wytrawne swoich gusel szpony,–
Marzac skrycie o rajskich zaciszach i rosach,
Z usmiechem wyczekuje ostatniej zaslony!...

Bo wie, ze gdy na smierci niebotycznych szczudlach
Przeskoczy ziemskich zrodel zwierciadla i kwiaty,
Pozostawi legende, odbita w tych zrodlach,
O straszliwym rycerzu, co niegdys, przed laty...

Tak!– dla niej, dla niepewnej, dla swojej dalekiej,
Ze go moze przygarnie– wiernego przyblede–
Nie szczedzi niecnych trudow i dziwnej opieki,
I krew meznie przelewa– za basn, za legende!

Bo ta siostra wiecznosci, kwiaciarka wspomnienia,
Gdy go w gmachu zakletym na smierc ukolysze,
Obdarzajac istnieniem zdala od istnienia,
Da mu w jednym napoju– i tryumf i cisze.

A zdzierajac zen ziemska powloke obludy
I zdobiac piers rycerskiem zlotem i zelazem,
Na ow cud go pasuje, azeby zarazem
I byl soba i nie byl!... O, cudzie nad cudy!

I kiedys czyjes usta, zbudzone ku wiosnie,
Szepna o nim na pamiec chocby jedno slowo,
Lub przyspiew nieodparty, lub gwiezdna przenosnie,
Ktora dusze z wszechswiatem spokrewnia na nowo!..

Boleslaw Lesmian