Владислав Броневский Анка

Нати Гензер
Анка, ведь уж три с половиной года,
Так долго,
Мысли не дают проходу,
Без дум ни шага, ни дня:

О себе, осиротевшем
Мужество вбивающем в башку.
Я не вижу тебя на небе,
и таких небес не хочу!

Никакой тут нет философии,
Вопроса вечного:
Мать и сестра – обе Софьи
Время лечит.

Дума одна,
И перед сном, и когда просыпаюсь…
Может, какая на мне вина
Не знаю.

На Повонзках могилка в снегах,
Березы разговаривают шелестом,
Скажи, а ты правда была,
Аз есмь…

Wladyslaw Broniewski

Anka, to juz trzy i pol roku,
dlugo ogromnie,
a nie ma takiego dnia, takiego kroku,
zebym nie wspomnial o mnie:

o mnie, osieroconym przez ciebie,
i choc twardosc sobie wbijam w leb,
nie widze cie w zadnym niebie
i nie chce takich nieb!

Zadna tu filozofia
sprawy tej nie zgladzi:
mojej matce, mojej siostrze bylo: Zofia,
i jakos czas na to poradzil.

A ja mysle i mysle o tobie
po przebudzeniu, przed snem...
Moze ja jestem cos winien tobie? -
bo ja wiem.

Na Powazkach osniezona mogila,
brzozy cos mowia szelestem...
Powiedz, czys ty naprawde byla,
bo ja jestem...