Biografia artystyczna Czes awa Mi osza

Ăëĺá Őîäîđęîâńęčé
   


          Biografia artystyczna Czes;awa Mi;osza

 

   Czes;aw Mi;osz urodzi; si; 30 czerwca 1911 w Szetejniach nad Niewia;; (Litwa). M;odo;; sp;dzi; w Wilnie, w latach 1929-1934 studiowa; prawo na Uniwersytecie Stefana Batorego. By; wsp;;za;o­;ycielem grupy poetyckiej ;agary i wsp;;redaktorem jej pisma. W 1933 roku wyda; pierwszy tom poetycki Poemat o czasie zasty­g;ym. W 1934 r. otrzyma; nagrod; wile;skiego Zwi;zku Literat;w za tw;rczo;; poetyck;. Dwukrotnie (w roku 1931 i w latach 1934-1935) wyje;d;a; do Pary;a na stypendia naukowe, spotykaj;c si; wtedy z O. W. Mi;oszem, z kt;rym ;;czy;o go dalekie pokrewie;stwo. W 1936 r. wyda; zbi;r wierszy Trzy zimy; w tym samym roku podj;; prac; w Polskim Radio, najpierw w Wilnie, a nast;pnie (1937) w Warsza­wie, gdzie przebywa; r;wnie; podczas okupacji niemieckiej, bior;c czynny udzia; w podziemnym ;yciu literackim i kulturalnym. W 1940 wyda; zbi;r poetycki pt. Wiersze (pseud. Jan Syru;), a w 1942 anto­logi; poetyck; prezentuj;c; polsk; poezj; powsta;; pod okupacj; ­Pie;; niepodleg;a. Zajmowa; si; te; przek;adami – t;umaczy; Jak wam si; podoba Szekspira oraz esej J. Maritaina Drogi kl;ski, podej­muj;cy temat kolaboracji z faszyzmem. Po wojnie na kr;tko wyjecha; do Krakowa, po czym – pod koniec 1945 roku – wst;pi; do s;u;by dy­plomatycznej i pracowa; jako radca kulturalny w ambasadach pol­skich w Stanach Zjednoczonych (Nowy Jork, Waszyngton) i Francji (Pary;, od 1949 r.), r;wnocze;nie zachowuj;c wi;; z krajem i publi­kuj;c swoje utwory w prasie polskiej. W roku 1945 wyda; tom poe­tycki pt. Ocalenie, zawieraj;cy cz;;; wierszy przedwojennych oraz utwory powsta;e pod okupacj;, trzy lata p;;niej, w „Tw;rczo;ci” (nr 4/48) og;osi; Traktat moralny. W 1951 roku odm;wi; powrotu do Pol­ski i pozosta; w Pary;u, utrzymuj;c si; z pracy literackiej. W 1953 ro­ku wyda; we Francji (w Bibliotece „Kultury”): ;wiat;o dzienne ­zbi;r wierszy emigracyjnych, napisanych w USA i we Francji, Zniewolony umys; – paraboliczn; opowie;; o losach kilku pisarzy pol­skich, ukrytych pod czytelnymi kryptonimami, a tak;e napisan; po francusku i przet;umaczon; na polski powie;; La prise du pouvoir (Zdobycie w;adzy). Ta ostatnia zosta;a wyr;;niona Europejsk; Nagro­d; Literack; (Prix Litt;raire Europ;en). W 1955 roku ta ostatnia po­wie;; ukaza;a si; w Instytucie Literackim w Pary;u po polsku; po­nadto Mi;osz wydaje jeszcze powier; stanowi;c; powr;t do krainy dzieci;stwa poety – Dolina Issy, a nast;pnie – jeszcze przed wyja­zdem do USA – tom poetycki Traktat poetycki (1957). Zaproszony na wyk;ady z literatury polskiej na Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley (1960), w 1961 r. obj;; tam stanowisko profesora j;zyk;w i literatur s;owia;skich i osiad; na sta;e. Publikowa; g;;wnie w Pary;u i w USA, ze wzgl;d;w politycznych by; natomiast obj;ty zakazem cenzury w kraju. W 1962 mroku ukaza; si; tom Kr;l Popiel i inne wiersze, w 1965 – Gucio zaczarowany, w 1969 – Miasto bez imienia, w 1973 – Selected Poems, w 1974 – Gdzie wschodzi s;o;ce i k;dy zapada, a w 1976 – zebrane Utwory poetyckie. Poems (angloj;zyczne wyda­nia zbior;w wierszy wydane by;y w Ameryce, pozosta;e – po polsku – publikowa; Instytut Literacki). T;umaczony na wiele j;zyk;w, co­raz bardziej znany na Zachodzie, pocz;tkowo g;;wnie jako eseista, Czes;aw Mi;osz stopniowo zyskiwa; sobie coraz wi;ksz; renom; ja­ko poeta. Za tw;rczo;; poetyck; otrzyma; – w 1976 roku stypendium Guggenheima, w 1978 – nagrod; The Neustadt International Prize for Literature, a w 1980 roku – literack; Nagrod; Nobla. Ta ostatnia, w powi;zaniu z sytuacj; polityczn; w Polsce, sta;a si; przyczyn; odblokowania zakazu cenzorskiego dotycz;cego jego tw;rczo;ci. Kiedy Instytut Literacki w Pary;u wyda; (1980-1981) dziesi;cioto­mowe Dzie;a zbiorowe, sta;y si; one podstaw; dla wyda; polskich. Stopniowo obj;te zakazem publikacje paryskie oraz nielegalne, dru­goobiegowe wydania zosta;y zast;pione przez oficjalne edycje krajo­we, tak;e zbiory esej;w tworzonych w j;zyku angielskim ukaza;y si; przet;umaczone na j;zyk polski. I tak w 1980 roku PIW wydaje Wiersze wybrane, w 1981 – Czytelnik Poezje, Znak – Dalsze okolice, a LSW – Poezje wybrane. Nast;pnie w 1983 roku w Wydawnictwie Literackim ukazuje si; tom Hymn o perle, stanowi;cy powt;rzenie o rok wcze;niejszego wydania paryskiego (kolejna edycja krajowa – 1989). To samo WL publikuje p;;niej jeszcze dwa tomy Wierszy (1984), Nieobj;t; ziemi; (1988, powt;rzenie paryskiej edycji z 1984), a „Znak” – Kroniki (1988) i Dalsze okolice (1991). Aktualnie na pol­skim rynku ksi;garskim Mi;osz obecny jest stale, wsp;;pracuj;c z dwoma wydawnictwami krakowskimi – Wydawnictwem Literac­kim i „Znakiem”, chocia; prawo do niekt;rych tytu;;w otrzymuj; i inni edytorzy. Ostatnie publikacje to Na brzegu rzeki (1994), Abecad;o Mi;osza (1996) i Piesek przydro;ny (1997), wszystkie w „Znaku”. Poniewa; na og;; pierwodruk paryski poprzedza o kilka lat wydanie krajowe, a na naszym – nieuporz;dkowanym jeszcze – rynku wydaw­niczym pojawi;o si; te; kilka nie autoryzowanych, „pirackich” wyda; wierszy i antologii, niniejsze om;wienie na pewno nie jest komplet­ne, uwzgl;dnia jedynie najwa;niejsze pozycje w dorobku autora. Po­za tw;rczo;ci; poetyck; oraz wymienionymi wcze;niej powie;ciami, Mi;osz opublikowa; w Polsce wi;ksz; cz;;; swojego dorobku esei­stycznego. Najbardziej znacz;ce tytu;y to: Widzenia nad Zatok; San Francisco (Pary; – 1969, Krak;w – 1989), Ziemia Ulro (Pary; ­1977, Krak;w – 1994), Ogr;d nauk (Pary; – 1979, Lublin – 1991), ;wiadectwo poezji (Pary; – 1983, Warszawa – 1987), Zaczynaj;c od moich ulic (Pary; – 1985, Wroc;aw – 1990), dziennik Rok my;liwe­go (Pary; – 1990, Krak;w – 1991), Szukanie ojczyzny (Krak;w 1991), Metafizyczna pauza (Krak;w 1995), Legendy nowoczesno;ci – ­zbi;r esej;w i list;w do Jerzego Andrzejewskiego (Krak;w 1996), ;ycie na wyspach (Krak;w 1997). Ponadto Czes;aw Mi;osz publiku­je polskie t;umaczenie wyk;ad;w o literaturze ojczystej Historia literatury polskiej do roku 1939 (Krak;w 1993), a tak;e – niejako na marginesie swojej pracy – wydaje antologie i zbiory poezji polskiej i obcej cz;;ciowo we w;asnych t;umaczeniach, jak np. Haiku (Kra­k;w 1992), Mowa wi;zana (Warszawa 1986) czy Wypisy z ksi;g u;y­tecznych (Krak;w 1994) oraz szkic monograficzny po;wi;cony An­nie ;wirszczy;skiej Jakiego; to go;cia mieli;my (Krak;w 1996). W latach dziewi;;dziesi;tych zamieszka; w Krakowie, gdzie sp;dza miesi;ce wolne od pracy uniwersyteckiej w Ameryce, zosta; nawet honorowym obywatelem Krakowa i (wraz z Wis;aw; Szymborsk;) patronem Komitetu Dni Krakowa (Festiwal Kultury – Krak;w 2000). Cz;sto przebywa w Polsce, bior;c czynny udzia; w ;yciu literacki i kulturalnym kraju. Otrzyma; tytu;y doktora honoris causa wielu pol­skich uczelni, wywiera tak;e znaczny wp;yw na poet;w r;;nych po­kole; i orientacji.

 

 

Tw;rczo;; poetycka Czes;awa Mi;osza

 

   Poezja Czes;awa Mi;osza nie;atwo poddaje si; interpretacjom. Mi­;osz uwa;any jest za poet; trudnego, chocia; r;wnocze;nie jest nie­zwykle popularny i to nie tylko – jak mo;na by si; spodziewa; ­w kr;gach akademickich. Istnieje wr;cz utrwalona moda na poezj; Mi;osza, czemu sprzyja zreszt; bogata i wielow;tkowa dzia;alno;; pozaliteracka poety (Mi;osz ostatnio udziela wielu wywiad;w, wyst;­puje w mediach, patronuje rozmaitym akcjom i dzia;aniom kultural­nym).

   Tw;rczo;; poetycka Czes;awa Mi;osza jest niezwykle zr;;nicowa­na; omawiaj;c j; mo;na zatem dokonywa; rozmaitych pr;b systema­tyzacji. Sam fakt, ;e biografia i dzie;o pisarza obejmuje trzy epoki li­terackie – mi;dzywojnie (okres „;agar;w”), lata okupacji sp;dzone w Warszawie oraz (najd;u;szy i jak;e skomplikowany) okres powo­jenny – zmusza czytelnika do wnikliwego badania ewolucji postawy poetyckiej i poszukiwania w;a;ciwych kontekst;w biograficznych i historycznych, odnosz;cych si; do poszczeg;lnych utwor;w.

   Wczesna tw;rczo;; Czes;awa Mi;osza okre;lana jest mianem kata­stroficznej, nast;pny okres jego tw;rczo;ci to czas skupienia na pro­blematyce politycznej i historycznej, tw;rczo;; dojrza;a – to poszuki­wania odpowiedzi na pytania dotycz;ce sensu egzystencji ludzkiej, zag;;bianie si; w metafizyce, zwrot ku religii, przy jednoczesnym d;­;eniu do coraz oszcz;dniejszych, ascetycznych form wypowiedzi. Bo;ena Chrz;stowska w swoim szkicu po;wi;conym poecie propo­nuje wyodr;bnienie czterech etap;w artystycznej drogi pisarza:

   W istocie nie ma jednego Mi;osza. [...] ...spr;bujmy jednak dla u;a­twienia wyodr;bni; czterech r;;nych „Mi;osz;w”, czyli cztery fazy ewolucyjne w tej niezwyk;ej, bo wysoce zr;;nicowanej, ale przecie; zawsze „Mi;oszowej” poezji:

   1. Mi;osz spo;ecznik, wizjoner i prorok (pocz;tki tw;rczo;ci, poe­zja okupacyjna, wybrane utwory p;;niejsze):

   2. Mi;osz historyczny, poeta epoki (g;;wnie lata pi;;dziesi;te – po­ezja traktatowa, tomik ;wiat;o dzienne, eseje);

   3. Mi;osz metafizyczny, poeta eschatologii (prawie ca;a tw;rczo;;, pocz;tek „rekolekcji” od Kr;la Popiela);

4. Mi;osz religijny i biblijny (od Ocalenia, nasilenie od Ziemi Ulro, przek;ady biblijne – lata osiemdziesi;te).1

   Sam poeta niech;tnie odnosi si; do wszelkich pr;b klasyfikacji, przy ka;dej okazji g;osz;c swoj; niezale;no;; wobec konwencji, sno­bizm;w i schemat;w. Ironia i autoironia obecna w wielu wierszach pozwala poecie dystansowa; si; wobec wszelkich gotowych formu; my;lowych i odpowiedzi. Czytaj;c Mi;osza mamy czasem wra;enie, ;e w miar; up;ywu lat postawa ironisty staje si; podstawowym wy­znacznikiem pogl;d;w pisarza na ;wiat i na samego siebie. Coraz tru­dniej przychodzi pisarzowi zaj;cie postawy autorytetu, cz;;ciej u;wiadamia sobie – i swoim czytelnikom – relatywizm wszechrzeczy. Rzadko i jedynie w bardzo szczeg;lnych sytuacjach decyduje si; Mi­;osz przyjmowa; rol; s;dziego, a nawet i wtedy – jak w wierszu Sa­rajewo2, kt;ry rozpoczyna si; swoist; parentez;: Niech to nie b;dzie wiersz, ale przynajmniej m;wi;, co czuj; – ma pe;n; ;wiadomo;; ob­ci;;enia w;asn; niedoskona;o;ci;. Zw;tpienie i pokora, stale obecne w tw;rczo;ci Mi;osza, nie wykluczaj; przy tym spokoju, ;agodnego, powolnego smakowania ;ycia, delektowania si; chwil;.

   Poeta budzi; i budzi do dzisiaj wielkie emocje – s; czytelnicy, kt;rzy go uwielbiaj;, i s; tacy, co go nienawidz;. Sam Mi;osz cz;sto chyba ;wiadomie prowokowa; swoich czytelnik;w3, r;wnie cz;sto przy tym pada; ofiar; rozmaitych manipulacji. Nale;y bowiem pami;­ta;, ;e chocia; dzisiaj nie mamy najmniejszych w;tpliwo;ci, i; uro­dzony w samym sercu Litwy... poeta ...przynale;y do gospodarstwa polskiej literatury, jego droga do polskiego czytelnika nie by;a prosta ani ;atwa. Nie bez znaczenia jest fakt, ;e poeta prawie p;; wieku sp;­dzi; na emigracji, z czego wi;kszo;; czasu poza Europ;, a ju; samo


to „oddalenie”, nawet gdyby nie by;o obci;;one politycznymi konsekwencjami, nie pozostawa;o bez wp;ywu ani na postaw; pisarza, ani na spos;b odbierania jego dzie; przez czytelnik;w w Polsce.

   Bywa; najcz;;ciej Mi;osz odczytywany jako kontynuator roman­tycznej tradycji tyrtejskiej – i to zar;wno przez cenzur;, jak i przez swoich politycznych wsp;;wyznawc;w. Kilka jego wierszy znalaz;o si; na Solidarno;ciowych pomnikach (np. cytat z wiersza Kt;ry skrzywdzi;e; zosta; umieszczony na pomniku stoczniowc;w zamor­dowanych w 1970 roku w Gda;sku), a sam poeta w 1982 roku na;o­;y; „p;aszcz Konrada”, publikuj;c kilka wierszy wyra;nie odnosz;­cych si; do aktualnej sytuacji politycznej, jak chocia;by Do Lecha Wa;;sy:

 


Po dwustu latach, Lechu Wa;;so,

Po dwustu latach odzyskiwanej i es;w traconej nadziei

Zosta;e; naczelnikiem polskiego ludu

I tak jak tamten, masz przeciw sobie mocarstwa.

   Jak pisze Boiena Chrz;stowska – ...by;oby jednak wielk; krzywd; dla tw;rcy poematu Gdzie wschodzi s;o;ce i k;dy zapada, gdyby ist­nienie Mi;osza w polskiej rzeczywisto;ci kulturalnej zwi;za; z wi­chrem historii. Nikt nie by; dalszy od poddawania si; jej przemo;nym wp;ywom, jak sam Mi;osz. Ca;e ;ycie walczy; o wyrwanie si; z mia;­d;;cych tryb;w historii w obronie niepowtarzalno;ci ludzkiego losu, w obronie godno;ci indywidualnego „ja”.4

   Zreszt; Mi;osz sam po paru latach dystansowa; si; swoich ;wcze­snych tekst;w i stara; si; o odzyskanie prawa do indywidualnego g;o­su (nazywaj;c to ;artobliwie „reprywatyzacj; swojej osoby”), co zno­wu odbierane by;o cz;sto jako rodzaj zdrady:

 


Panie Bo;e, lubi;em d;em truskawkowy

I ciemn; s;odycz kobiecego cia;a.

Jak te; w;dk; mro;on;, ;ledzie w oliwie,

Zapachy: cynamonu i go;dzik;w.

Jaki; wi;c ze mnie prorok? Sk;dby duch

Mia; nawiedzi; takiego?5

   Z ca;; pewno;ci; zatem jednym z zasadniczych rys;w poezji Cze­s;awa Mi;osza jest samo;wiadomo;;, autokrytycyzm postawy. Za­r;wno poezja, jak i eseistyka charakteryzuj; si; r;;norodno;ci; sty­listyk i strategii poetyckich. Inn; cech; wyr;;niaj;c; – rodzajem poetyckiego „pi;tna” jest swoista strategia wypowiedzi, przewrotna i pe;na pu;apek gra, jak; poeta prowadzi z czytelnikiem:

   M;j umys; by;, jak mi si; zdaje, umys;em artysty, ze wszystkimi je­go zaletami i wadami. Post;powa; od przeczenia do przeczenia, a nawet, pr;buj;c przezwyci;;y; sprzeczno;ci, w;a;ciwie w nich si; lubo­wa;. Jedn; z moich literackich rozrywek by;o prowadzi; czytelnika w jakim; kierunku i nast;pnie popl;ta; mu ;cie;ki, tak ;eby straci; pewno;;, co zreszt; powodowa;o wiele nieporozumie;.6

   Spo;r;d wielu cech charakteryzuj;cych postaw; poetyck; Czes;a­wa Mi;osza warto wymieni; perfekcjonizm, szlachetno;; stylu i j;zy­ka (chocia; pozorna „prostota” okazuje si; cz;sto z;udna), sk;onno;; do ironicznego dystansu i autoironii, wielog;osowo;; i dyskursywno;;, upodobanie do filozoficznych, historycznych i metafizycznych refleksji. Klasyczno;; formy i klarowno;; kompozycji oraz g;;bokie zanurzenie w tradycji kulturowej poeta ;;czy z ;arliwo;ci; tonu i ;a­rem emocjonalnego zaanga;owania. Cz;sto pesymistyczny i gorzki, nie waha si; nigdy stan;; w obronie pokrzywdzonych – w tym sensie jest poet; „przegranych”.

   Ostatnie lata tw;rczo;ci to zarazem lata poszukiwa;. T;umaczenia Biblii i haiku, fascynacja poezj; chi;sk; i japo;sk;, opracowywanie antologii, eseistyka i dzia;alno;; popularyzatorska – wyk;ady i odczy­ty, nagrania radiowe. Wszystko to zmierza w kierunku znalezienia no­wych form wypowiedzi – poza form; tradycyjnego wiersza.

   W;a;ciwie niezmienny pozostaje zestaw temat;w i problem;w in­teresuj;cych artyst;: katastrofizm, zw;tpienie, zag;ada – ocalenie, wiara – zw;tpienie, metafizyka i filozofia, wydziedziczenie i tradycja, sytuacja wsp;;czesnego artysty-poety, emigracja, polsko;;.

   Widoczna jest natomiast – przy wszystkich cechach decyduj;cych o rozpoznawalno;ci wyrazistego i niepowtarzalnego stylu – ewolucja warsztatu poetyckiego – od bogactwa w stron; ascezy. W jednym ze swoich p;;nych wierszy Mi;osz uzna; „milczenie” za najdoskonalsz; form; wypowiedzi poetyckiej.

   Tw;rczo;; Mi;osza obejmuje poezj; i proz;, eseje i powierci, poematy, traktaty i drobne utwory liryczne. Na szczeg;ln; uwag; zas;u­guje eseistyka, kt;ra w miar; up;ywu lat zajmuje coraz bardziej zna­cz;ce miejsce w dorobku pisarza. Olbrzymie zas;ugi poni;s; Mi;osz jako nauczyciel, wyk;adowca, a zarazem t;umacz – popularyzuj;c wiedz; o polskiej literaturze dawnej i wsp;;czesnej w ;rodowisku ameryka;skim. Jego Historia literatury polskiej sta;a si; zreszt; wy­darzeniem i na polskim rynku czytelniczym – pisarz nie waha si; przed wypowiadaniem w;asnych, niezale;nych s;d;w, ujawniaj;c cz;sto bardzo kontrowersyjne opinie. Mi;osz bywa ironiczny, z;o;li­wy, niesprawiedliwy – ale nigdy nudny.

   Wypowiedzi nas temat literatury wsp;;czesnej, historii i polityki cz;sto bywaj; ;le rozumiane, poeta bywa pos;dzany o wywy;szanie si;, pych;, pogard; – a jego wyj;tkowa pozycja w po;;czeniu z osten­tacyjnie akcentowanym poczuciem „niezakorzenienia” prowokuje wrog;w. Swoistym skandalem by; na przyk;ad wiersz Z. Herberta pt. Chodasiewicz (Z. Herbert Rovigo, Wydawnictwo Dolno;l;skie, Wro­c;aw 1992, s. 45).

 

 

Analiza wybranych utwor;w poetyckich

 

Campo di Fiori (z tomu Ocalenie 1945)

 

   Wiersz napisany rytmicznym o;miozg;oskowcem; mo;emy potrak­towa; go jako nieregularn; sylabotoniczn;7 bia;; oktaw; (czyli wier­sz zbudowany z o;miu wers;w), lub – przy za;o;eniu, ;e ka;de dwa wersy stanowi; ca;o;; (gdy; zwykle ;;cz; si; one pod wzgl;dem lo­gicznym i sk;adniowym) – regularny, prze;amany w ;redni;wce sze­;ciostopowy tonik8, o wyra;nie zaznaczonym rytmie (Ss, sSs, sSs ­trochej, amfibrach, amfibrach).

   Form; wypowiedzi jest tu monolog podmiotu lirycznego, kt;ry przedstawia trzy obrazy rozgrywaj;ce si; w r;;nych planach czaso­wych: 1. Plac Campo di Fiori wsp;;cze;nie – pe;en przekupni;w sprzedaj;cych frutti di mare, 2. Plac Campo di Fiori w czasie egzeku­cji – spalenia na stosie inkwizycyjnym Giordana Bruna, 3. Warszawa – plac przed p;on;cym gettem warszawskim.

   Nie bez powodu omawianie utworu proponujemy zacz;; od jego struktury. Silnie zrytmizowana bia;a oktawa, czy te; – wed;ug innej interpretacji – prze;amany w ;redni;wce heksametr to formy wiersza maj;ce olbrzymi; tradycj; (poezja antyczna). Dostojny, powa;ny rytm nadaje wypowiedzi nastr;j „bohaterski”, nieco nawet patetycz­ny, a przy tym – przez skojarzenie historii najnowszej ze staro;ytno­;ci; – zmusza czytelnika do refleksji na temat ci;g;o;ci ludzkiego do­;wiadczenia widzianego z perspektywy historii.

   Podstawowym tropem poetyckim u;ytym przez Mi;osza jest epi­tet. Bogate, malarsko potraktowane obrazy skomponowane zosta;y na zasadzie paraleli9: plac rzymski – plac warszawski, p;on;cy na stosie Giordano – p;on;cy w getcie ;ydzi, ogie; ogarniaj;cy stos – ogie; widoczny w oknach pal;cych si; dom;w, ha;as przekupni;w targuj;cych si; z kupuj;cymi – ha;as jarmarcznej muzyki i bawi;cych si; ludzi, t;um rzymski – t;um warszawski (jednakowo oboj;tne i nie­czu;e na rozgrywaj;ce si; wydarzenia). Za pomoc; tak uporz;dkowanych obraz;w poeta dowodzi, ;e tragedia umieraj;cego cz;owieka jest zawsze taka sama, niezale;nie od tego, czy ;mier; dotyczy jedno­stki, czy zbiorowo;ci. Umieraj;cy mieszka;cy getta nie odczuwaj; przecie; ulgi z powodu wsp;lnoty swego losu, a oboj;tno;; ;wiad­k;w – ludzi „zza muru” – ostatecznie przekre;la wi;; ;;cz;c; ich ze ;wiatem ludzi ;ywych. „Samotno;; gin;cych” dotyczy ka;dego, kto sta; si; ofiar; – by; mo;e nawet samotno;; ludzi umieraj;cych w get­cie jest jeszcze dotkliwsza, gdy; pozostaj; nierozpoznawalni i anoni­mowi, nie maj; szansy nie tylko na pomoc czy wsp;;czucie, ale nawet na ludzk; pami;;.

   Jak w wielu wierszach okresu wojennego tak;e i tu Mi;osz pos;u­guje si; grotesk;.10 Jest ona szczeg;lnie widoczna w partiach opiso­wych utworu, kiedy poeta zderza kolorowe, jaskrawe, utrzymane w weso;ym nastroju sceny handluj;cych lub bawi;cych si; ludzi oraz bogate, zmys;owe opisy roz;o;onych na straganach towar;w ze sce­nami przedstawiaj;cymi ;mier; w p;omieniach ludzi albo obrazem czarnych p;at;w sadzy unosz;cych si; w powietrzu. Bogactwo barwnych, k;;bi;cych si; „owoc;w morza”, przywodz;cych na my;l barokowe martwe natury i wyliczanych przez poet; z rozmy;ln; dok;adno;ci; uderzaj;co kontrastuje z ascetyczn; czerni; dym;w unosz;cych si; nad pal;cym si; gettem.

   Podmiotem lirycznym wiersza jest cz;owiek, kt;ry by; ;wiadkiem holocaustu. Jest to zarazem wykszta;cony humanista, wra;liwy, sk;onny do refleksji nad ;wiatem i nad sam sob; – poeta-filozof.

   Trzy skojarzone ze sob; sceny – targ na Campo di Fiori, ogl;dana oczami wyobra;ni scena egzekucji Giordana Bruna oraz przywo;ana z pami;ci likwidacja warszawskiego getta – spuentowane zosta;y przez poet; seri; kolejno nast;puj;cych po sobie wniosk;w, w ten spos;b wiersz ma w;a;ciwie cztery zako;czenia. Dzi;ki takiej kompozycji czytelnik mo;e prze;ledzi; tok rozumowania poety, a wielowymiarowa refleksja na temat przedstawionych wydarze; obliguje odbiorc; do samodzielnych przemy;le;, sugeruj;c zarazem, ;e problem przedstawiony w wierszu wymyka si; ;atwym ocenom. Pierwsza, najbardziej chyba oczywista refleksja, dotyczy oboj;tno;ci, swoistego znieczulenia, wynikaj;cego z egoizmu cz;owieka. Kwestia wsp;;odpowiedzialno;ci ;wiadk;w za zbrodnie dokonane bez ich udzia;u, chocia; w ich ;wiadomo;ci i za ich milcz;cym przyzwoleniem by;a zreszt; jednym z podstawowych zagadnie; etycznych dyskutowanych podczas wojny i d;ugo jeszcze po jej zako;czeniu przez intelektualist;w europejskich, kt;rzy do;wiadczyli okupacji niemieckiej. Sam Mi;osz wypowiedzia; si; na ten temat t;umacz;c i opatruj;c komentarzem esej Maritaine'a.

   „Mora;” drugi dotyczy ;atwo;ci zapominania – ta cecha ludzkiej psychiki bywa cz;sto zbawienna, ale stanowi zarazem wielkie niebezpiecze;stwo – poci;ga za sob; nieuchronnie pewien relatywizm moralny, prowadzi do ograniczenia naszego sposobu odbierania ;wiata, pozwala zbagatelizowa; najtragiczniejsze do;wiadczenia ludzkie.

   W konsekwencji cz;owiek jako jednostka traci wra;liwo;;, zdolno;; wsp;;odczuwania, a w wymiarze zbiorowym – skazany jest na sta;e powtarzanie okrutnej lekcji historii, gdy; – niczym nieuwa;ny ucze; – wci;; zapomina o swoich wcze;niejszych do;wiadczeniach.

   Kolejna refleksja dotyczy przemijania, dystansu, jaki nak;ada na ka;de prze;ycie up;yw czasu. Tragedia, m;cze;ska ;mier;, najbardziej nawet wstrz;saj;ca – wraz z up;ywem czasu traci na znaczeniu. Nowe do;wiadczenia b;d; w ;wiadomo;ci ludzkiej zapisywane z wi;ksz; wyrazisto;ci;, a; przesz;o;; – stanie si; histori;. W wymiarze do;wiadcze; jednostki pomi;dzy tragedi; pomordowanych mieszka;c;w getta a ;mierci; Giordana Bruna na stosie mo;na postawi; znak r;wno;ci – wydarzenia te przesta;y by; dla nas bezpo;rednio odczuwanym prze;yciem, a sta;y si; suchym, historycznym faktem, zapisanym w naukowym podr;czniku.

   I wreszcie najbardziej chyba dramatyczna i bolesna konstatacja poety, zastanawiaj;cego si; nad sensem ludzkiego cierpienia w kontek;cie historii: u;wiadomienie sobie samotno;ci cz;owieka w obliczu cierpienia i ;mierci. „Samotno;; gin;cych” jest w pewnym sensie konsekwencj; tego, o czym poeta m;wi; wcze;niej – przemijania, up;ywu czasu (a zatem czynnik;w niezale;nych od cz;owieka). Jednak zasadnicz; przyczyn; braku wsp;;odczuwania jest po prostu ludzka niedoskona;o;; – sk;onno;; do spychania w pod;wiadomo;;, zapominania (celowego wypierania z pami;ci), odrzucania od siebie cudzego cierpienia. Samotno;; ofiar mo;na zatem pojmowa; w kilku wymiarach. Nie potrafimy przekaza; nikomu swojego b;lu i cierpienia, ale te; nie posiadamy zdolno;ci do wsp;;odczuwania z innym, cho;by najbli;szym cz;owiekiem – tak wi;c ka;dy z nas w zetkni;ciu z tragedi; (w;asn; b;d; cudz;) natyka si; na barier; braku porozumienia:

 


...kiedy Giordano

wst;powa; na rusztowanie,

Nie Znalaz; w ludzkim j;zyku

Ani jednego wyrazu,

Aby nim ludzko;; po;egna;,

T; ludzko;;, kt;ra zostaje.

   Osamotnienie umieraj;cych, brak wi;zi pomi;dzy tymi, kt;rzy cierpi;, a ;wiadkami ich m;cze;stwa – zawarte zosta;o w spostrze;eniu dotycz;cym wzgl;dno;ci up;ywaj;cego czasu:

 


I by; ju; od nich odleg;y,

Jakby min;;y wieki,

A oni chwil; czekali

Na jego odlot w po;arze.

   Znak r;wno;ci postawiony pomi;dzy „chwil;” a „wiekami” wska­zuje, ;e r;wnoczesno;; do;wiadczenia jest tylko pozorna. Przekupnie zgromadzeni na placu Campo di Fiori nie dostrzegli tragedii rozgry­waj;cej si; na ich oczach – bo nie chcieli jej dostrzec. Podobnie, jak – ju; w chwili swojej ;mierci – „zapomniani od ;wiata” zostali mie­szka;cy warszawskiego getta.

   Oboj;tno;;, cynizm, egoizm – stawiaj; „lud warszawski czy rzym­ski” w jednym rz;dzie z katami dokonuj;cymi egzekucji. Zasadni­czym problemem wiersza jest brak mo;liwo;ci porozumienia, brak „s;owa”, kt;re mog;oby przekaza; ci;;ar do;wiadczenia i przywr;ci; zerwan; wi;; pomi;dzy cierpi;cym a oboj;tnym ;wiadkiem cierpie­nia. J;zyk ich sta; si; nam obcy / Jak j;zyk dawnej planety – m;wi Mi­;osz, i zapewne jest w tym stwierdzeniu ;wiadomo;;, i; zag;ada ;yd;w, holocaust oznacza; r;wnie; zag;ad; j;zyka i obrz;dowo;ci sta­nowi;cych cz;stk; polskiego krajobrazu kulturalnego. Pami;tajmy jednak, i; obok jidysz j;zykiem getta by; te; hebrajski, j;zyk, w kt;rym napisana zosta;a Biblia, j;zyk tolerancji i mi;o;ci, j;zyk na­uki chrze;cija;skiej, g;osz;cej mi;o;; i solidarno;; ze s;abymi. Zna­mienne, ;e wskazuj;c na spustoszenia moralne, jakich w ;wiadomo­;ci ludzkiej dokona;a wojna, poeta przyjmuje na siebie cz;stk; odpo­wiedzialno;ci – wyrazem tego jest zaimek „nam”, kt;rym Mi;osz wy­ra;a i w;asne poczucie winy wobec tych, kt;rzy zgin;li.

   Ostatnie wersy stanowi; jednak ucieczk; przed pesymizmem. Poe­ta bierze bowiem na siebie zobowi;zanie do ocalenia pami;ci zbioro­wej, a tym samym przywraca szans; przywr;cenia ;;czno;ci pomi;­dzy zerwanymi ogniwami dziej;w. Zadaniem poezji jest zatem pa­trze; i widzie;, dostrzega;, notowa;, zapisywa;, utrwala; w pami;ci, sta; na stra;y „legendy”, o;ywia; przesz;o;; i histori;. „S;owo poe­ty” winno budzi; sumienia, broni; resztki cz;owiecze;stwa w cz;o­wieku, strzec nas przed ;mierci; moraln; – gorsz; od fizycznej.

   Warto wspomnie;, ;e wiersz doczeka; si; swojej realizacji muzycz­nej, jest ;piewany przez poet;w i bard;w ;piewaj;cych – Romana Ko;akowskiego i Przemys;awa Gintrowskiego.

 

 

;wiat (poema naiwne) (z tomu Ocalenie 1945).

 

   Jest to poemat, z;o;ony z dwudziestu wierszy, kt;rych tytu;y wy­znaczaj; kr;g poetyckich obraz;w, pozornie prostych i banalnych ­Droga, Furtka, Ganek, Jadalnia, Schody, Obrazki, Z okna. Cykl skomponowany zosta; w taki spos;b, by czytelnik stopniowo, krok po kroku, wst;powa; w krain; dzieci;stwa. Sielski krajobraz, ogl;dany naiwnymi oczyma dziecka, urzeka urod;, tchnie poczuciem bezpie­cze;stwa, a zarazem – jest tak oczywisty, sta;y, nienaruszalny. Pi;kno tych obrazk;w ods;aniane jest w kolejnych „filmowych” zbli;eniach, ogl;damy wi;c ka;dy szczeg;; powoli i dok;adnie, jak gdyby rzeczy­wisto;; przesuwa;a si; przed oczami w marzeniach, wspomnieniach lub idyllicznym ;nie. Podobie;stwo do marzenia sennego powoduje, ;e w zasadzie ka;dy z czytelnik;w mo;e powiedzie;: tak, ja to znam... Mniejsza nawet o szczeg;;y, one mog; by; przecie; za ka;­dym razem inne, a jednak ten nieco ba;niowy, odrealniony przez s;o­wo poetyckie „;wiat” jest archetypicznym11 obrazem bliskim ka;de­mu. Dom, wiejska, wielopokoleniowa rezydencja rodzinna, pe;na pa­mi;tek po pokoleniach, kt;re odesz;y, mieszcz;ca w sobie znane „od zawsze” sprz;ty, ;wiat;a, d;wi;ki i zapachy – ma wymiar zarazem uniwersalny, jak i niezwykle osobisty.

   Na szczeg;ln; uwag; zas;uguje posta; Ojca, kt;ra pe;ni tutaj wie­le funkcji – daje dzieciom poczucie bezpiecze;stwa sam; swoj; obe­cno;ci;, ale ponadto obja;nia im regu;y rz;dz;ce ;wiatem, jest arbi­tralnym, niepodwa;alnym w swojej m;dro;ci autorytetem, wprowa­dza dzieci w ;wiat wiedzy, odkrywa przed nimi potrzeb; utrzymywa­nia ci;g;o;ci pokole;, tradycji, t;umaczy sens wi;zi uczuciowej ;;cz;­cej bliskich sobie ludzi a tak;e – ;;czno;; cz;owieka z przyrod;.

   Przyroda w poemacie jest sielska i przyjazna, towarzyszy cz;owie­kowi, otacza go niczym kokon, mo;na odnie;; wra;enie, ;e nie tyle s;u;y bohaterom, co ich chroni. Wyidealizowany obraz natury przy­wodzi na my;l opisy z Pana Tadeusza, zw;aszcza, ;e Mi;osz w podobny spos;b komponuje obraz poetycki, pos;uguj;c si; metod; kolejnych zbli;e;.

   Symboliczny wymiar ;wiata przedstawionego ujawniaj; ostatecz­nie wiersze o znamiennych tytu;ach: Wiara – Nadzieja – Mi;o;;. Przypomnijmy, i; omawiany poemat powsta; w okupowanej Warsza­wie w 1943 roku. Mo;emy wi;c przypuszcza;, ;e motywacj; poety nie by;y igraszki pami;ci ani sentymentalna t;sknota za utraconym dzieci;stwem, chocia; skojarzenia z opisem Soplicowa z Pana Tade­usza mog;yby sugerowa; tak; interpretacj;. Odwo;ania do wspo­mnie; z dzieci;stwa, powr;t do „kraju lat dziecinnych” staj; si; me­tod; pozwalaj;c; Mi;oszowi dotrze; do warto;ci podstawowych, uni­wersalnych, stanowi;cych – w opozycji do rzeczywisto;ci pozalite­rackiej-niezniszczalny fundament ludzkiej egzystencji. Dzieci;stwo i dom pozostaj; bowiem nie tylko sielskim, chocia; ulotnym wspo­mnieniem, „;wi;tym i czystym jak pierwsze kochanie”, ale rodzajem szczeg;lnego, intymnego „dokumentu” (zwr;;my uwag; na niezwy­kle pieczo;owite potraktowanie szczeg;;u) utrwalaj;cego w ;wiadomo;ci czytelnika ide; porz;dku moralnego. Dzieci;stwo, kraina, gdzie wszystko jest „pierwsze”, pozwala odnie;; si; do pierwotnych dozna;, jednoznaczno;ci norm i ocen – nasuwa si; tu skojarzenie z wierszem Norwida, w kt;rej kwintesencj; polsko;ci jest prostota i czytelno;; kryteri;w: „tak za tak – nie za nie”.12

   ;wiat wspomnie; z dzieci;stwa w tym kontek;cie nabiera dodatko­wych znacze; – przywo;ane na chwil; ulotne wzruszenia i prze;ycia zyskuj; rang; uniwersaln;, stanowi;c przeciwwag; dla rzeczywisto­;ci otaczaj;cej poet;. Mi;osz osi;ga wi;c obiektywizm poprzez su­biektywizm, rzucaj;c wyzwanie ciemnemu ;wiatu i wojnie: poeta prezentuje klarown; hierarchi; warto;ci, broni tradycji, ci;g;o;ci po­koleniowej, dopomina si; o emocjonalne bezpiecze;stwo, porz;dek, nienaruszalno;;, trwa;o;; warto;ci fundamentalnych.

   Symboliczne s;owa o s;o;cu zamykaj; poemat, w kt;rym autor nadaje dzieci;stwu wag; do;wiadczenia stanowi;cego o istocie cz;o­wiecze;stwa.

   S;o;ce, kt;re „przedstawia artyst;” – o;wietla kwiat wszystkimi barwami naraz, nie wybieraj;c ;adnej. Jednak pe;ny obraz ;wiata mo;liwy jest jedynie wtedy, gdy – zamiast patrze; wprost w o;lepia­j;c; tarcz; – spojrzymy w promie; s;o;ca od ziemi odbity. Pokorne pochylenie si; ku trawie i umiej;tno;; docenienia rzeczy najmniej­szych – to zadanie, jakie stawia przed sob; poeta:

 


Kto chce malowa; ;wiat w barwnej postaci,

Niechaj nie patrzy nigdy prosto w s;o;ce.

Bo pami;; rzeczy, kt;re widzia;, straci,

;zy tylko w oczach zostan; piek;ce.

 

Niechaj przykl;knie, twarz ku trawie schyli

I patrzy w promie; od ziemi odbity

Tam znajdzie wszystko, co;my porzucili:

Gwiazdy i r;;e, i zmierzch, i ;wity.13

 

Piosenka o ko;cu ;wiata (z tomu Ocalenie 1945)

 

   Pozornie nie przystaj;cy do tematu wiersza tytu; jest wyrazem nie­wiary autora w porz;dek ;wiata. Oksymoroniczne przeciwstawienie formy „piosenki” z zapowiedzi; spe;niaj;cej si; apokalipsy wynika z prze;wiadczenia poety o sta;ej nieadekwatno;ci naszych wyobra;e; o ;wiecie – z rzeczywisto;ci;. Mi;osz broni si;, obserwuj;c ;wiat z dystansu, przybieraj;c poz; ironicznego stoika, kt;ry nie da si; za­skoczy; rozgrywaj;c; si; na jego oczach katastrof;.

   Wiersz ma nieregularn; budow;, a jednak – dzi;ki specyficznej strukturze wers;w, z kt;rych ka;dy stanowi odr;bn; ca;o;; sk;adnio­wo-semantyczn; – czytelnik ma z;udzenie porz;dku i spokojnego ryt­mu wypowiedzi. Wra;enie to wynika z paralelicznego uk;adu nast;­puj;cych po sobie obraz;w – dwie pierwsze strofy maj; charakter opisowy – wzmocnionego licznymi powt;rzeniami: (Dwie pierwsze strofy otwiera wers W dzie; ko;ca ;wiata..., ostatnia zwrotka ko;czy si; dwuwersem: Innego ko;ca ;wiata nie b;dzie, w strofie trzeciej po­wtarzaj; si; w dw;ch wersach nag;osowe zwroty: A kt;rzy czekali... oraz s;owo Dop;ki... – trzykrotnie). Dzi;ki tym konsekwentnie zasto­sowanym anaforom i paralelom wiersz tchnie spokojem, chocia; jest to spok;j pozorny.

   Opozycja: spok;j-katastrofa, porz;dek-zag;ada, ;ycie-;mier; za­wiera w obie g;;wn; ide; wiersza. Pierwsze dwie strofy zbudowane s; z szeregu obraz;w o pogodnym, sielskim wr;cz charakterze, ale otwieraj;ce je zdanie zawiera informacj; o rozgrywaj;cej si; w;a;nie apokalipsie. Koniec ;wiata w;a;nie si; rozpocz;;, chocia; nie potrafi­my uchwyci; jego symptom;w. Roztaczaj;cy si; przed naszymi ocza­mi ci;g obraz;w tchnie pogod;, obserwujemy harmoni; ludzi i natu­ry. A jednak – chocia; rytm nast;puj;cych po sobie obraz;w zdaje si; niezmienny i powolny – poszczeg;lne sceny czy sekwencje (narzuca si; tutaj podobie;stwo do filmowego scenariusza) s; montowane w spos;b „ostry”, bez ;agodnych przej;;, tak, jakby oczy patrz;cego nerwowo przerzuca;y si; z obiektu na obiekt, bezskutecznie poszuku­j;c ostrzegawczego sygna;u. Pszczo;a, rybak, delfiny, wr;bel, w;;, pijak, ;;dka – to nast;puj;ce po sobie pojedyncze kadry nie ;;cz;ce si; ze sob; w sp;jn; ca;o;;. (Wyra;nie wida; r;;nic; w sposobie opi­su, gdy por;wnamy Piosenk;... z wierszami wchodz;cymi w sk;ad wcze;niej omawianego poematu ;wiat, gdzie obrazy przesuwa;y si; powoli, zgodnie z naturalnym tempem krok;w id;cego i obserwuj;­cego otoczenie narratora).

   R;;norodne, gwa;townie nast;puj;ce po sobie obrazy dynamizuj; opis, a wra;enie ruchu wzmocnione zosta;o poprzez obecno;; cza­sownik;w podkre;laj;cych ruch: kr;;y, skacz;, id;, czepiaj; si;, pod­p;ywa. Wszystkie te czasowniki u;yte zosta;y w czasie tera;niejszym, a ;ywe, jaskrawe barwy i migotliwa gra ;wiate; – pot;guj; wra;enie zmienno;ci scen rozgrywaj;cych si; przed oczami patrz;cego.

   Tak wi;c pozorna idylla niedostrzegalnie przeradza si; w spe;nio­n; apokalips;, kt;rej nie potracimy dostrzec, chocia; rozrywa si; jaw­nie, na naszych oczach, tu i teraz – teatr ;wiata zapada si; w niebyt.

   W warstwie sk;adniowej i leksykalnej (archaizmy) wiersz nawi;zu­je do Biblii, ale s; to aluzje bardzo subtelne i r;wnowa;y je pozornie potoczny, prosty j;zyk. „Siwy staruszek”, kt;ry przecie; mo;e si; myli; (bo „nie jest prorokiem”), przekonuje nas, ;e „...innego ko;ca ;wiata nie b;dzie”. Czy zako;czenie to ma stanowi; dla nas pociesze­ nie, jako zapowied; ;mierci ;agodnej i bezbole;nie ogarniaj;cej nasze zmys;y, czy te; odczyta; je nale;y jako mroczne memento, grotesko­wy grymas ukryty pod mask; u;miechu? Wydaje si;, ;e ka;dy czytel­nik powinien sam poszuka; odpowiedzi na to pytanie.

 

 

 

 

 

Piosenka o porcelanie (z tomu ;wiat;o dzienne 1953)

 

   Wiersz toniczny, tr;jzestrojowy (wersy o;miozg;oskowe: dwa am­fibrachy i trochej lub siedmiozg;oskowe: amfibrach i dwa trocheje), urzeka kunsztown;, regularn; struktur; i wyrazist; rytmizacj;, nawi;­zuj;c; do wiersza klasycznego. Refreniczne powt;rzenie zamykaj;ce ka;d; z trzech strof (Niczego mi prosz; pana / Tak nie ;al jak porce­lany.) podkre;la walory brzmieniowe utworu – wiersz ten by; nawet ;piewany przez artyst;w z Piwnicy pod Baranami (wykonywa; go m.in. Grzegorz Turnau).

   Mimo ;e wcze;niej Mi;osz kilkakrotnie wypowiada; si; na temat struktury wiersza, m;wi;c o niewystarczalno;ci tradycyjnych form wersyfikacyjnych i potrzebie uwolnienia si; od skostnia;ych norm i zasad, Piosenka o porcelanie mo;e by; uznana za doskona;y przy­k;ad kontynuacji klasycznego kanonu poetyckiego. Dok;adne rymy ;e;skie u;o;one naprzemiennie, eleganckie epitety i metafory przy­wodz;ce na my;l poezj; sentymentaln; i romantyczn;, obrazy poe­tyckie zbudowane z delikatnych, drobnych element;w (spodeczki, puch, pi;ra, skorupki), kt;rych krucho;; podkre;lona zosta;a jeszcze przez zdrobnienia i onomatopeje – wszystko to w ;wiadomo;ci czy­telnika uk;ada si; w lekk; piank; s;own;. Wiersz jest zaiste mister­nym i precyzyjnym bibelotem z najcie;szej porcelany – budz;cym zachwyt i podziw dla kunsztu autora.

   Jednak – jak zwykle u Mi;osza – subtelno;; i pozorna b;aho;; for­my jest tylko mask;, pozwalaj;c; poecie swobodnie m;wi; o spra­wach ostatecznych.

   P;acz poety nad „r;;owymi spodeczkami” i „kwiecistymi fili;an­kami” to przecie; czytelna i oczywista rozpacz nad krucho;ci; ;ycia, tytu;owa porcelana jest bowiem symbolem ludzkiego losu. Zarazem jednak Mi;osz ma poczucie bezsilno;ci swojego sprzeciwu i znikomo;ci w;asnego, pojedynczego g;osu w konfrontacji z bezwzgl;dno­;ci; historii, reprezentowan; w wierszu przez „tanki”.

   Dlatego wyra;aj;c swoj; opini; ucieka si; do autoironii, z odrobi­n; dystansu traktuj;c w;asny – „niem;ski” – ;al nad okruchami roz­jechanych g;sienicami czo;g;w fili;anek. Ironi; t; wyra;aj; chocia;­by zdrobnienia sk;adaj;ce si; na opis zniszczonego wojn; ;wiata: fili;anki, rzeczka, wietrzyk, spodeczki, skorupki, ;wiecide;ka, uszka, denka. Zauwa;my zreszt; pewn; ambiwalentno;; postawy podmiotu, wewn;trzn; sprzeczno;;, kt;ra otwiera kilka mo;liwo;ci interpreta­cji. Podmiot m;wi;cy ;a;uje porcelany, ale jednak nie sta; go na nic wi;cej, jak tylko na werbalne wyra;enie swoich uczu; – jest to jedy­na forma buntu, jak; podejmuje, maj;c r;wnocze;nie ;wiadomo;; bezowocno;ci, bezsensu swojej postawy, znikomo;ci w;asnego „ ja”, nieskuteczno;ci wo;ania, sam zatem postrzega swoje gesty jako nieco ;mieszne, wr;cz groteskowe. Sprzeciwiaj;c si; brutalnej ingerencji historii w porz;dek ;ycia, podmiot wiersza przyznaje si; zarazem do tego, ;e sam r;wnie; – mniejsza o to, czy ca;kiem dobrowolnie – jest uczestnikiem dzie;a zniszczenia, chrupi;ca warstwa pokruszonej po­rcelany zgrzyta i pod jego w;asnymi butami. Wreszcie – podmiot wiersza dostrzega przewrotny urok udzia;u w dziele zniszczenia... brutalna si;a potrafi poci;ga;, i Mi;osz ma odwag; przyzna; si; przed sob; samym do ciemnej chwili, kiedy odkrywa nisk; rado;; niszcze­nia pi;kna – kiedy to rozgl;da si; po ;wiecie okiem barbarzy;cy i na­gle spostrzega perwersyjny urok zgwa;conego krajobrazu:

 


R;wnina do brzegu s;o;ca

Miazg; skorupek pokryta.

Ich warstwa rze;ko chrupi;ca

Pod mymi butami zgrzyta.

   Mi;osz bezlito;nie ods;ania s;abo;; i niekonsekwencj; w;asnej po­stawy. Ironia poety zwr;cona jest bowiem przeciw anachronizmowi i s;abo;ci romantycznego buntu. Obraz ;wiata, kt;ry odchodzi (bu­dz;c „;al”), jest przecie; tak;e niejednoznaczny: sentymentalny i ;mieszny, przywodzi na my;l „;liczne” poczt;wki czy „landszafty”, jest to ;wiat bibelot;w, kiczu „pi;ra zamarz;ych ;ab;dzi”, pi;kna se­ryjnego i skonwencjonalizowanego. Zderzony z realiami wojny nie tylko obraca si; w perzyn; ujawniaj;c swoj; (tandetn;?) nietrwa;o;;, ale przybiera formy wr;cz groteskowe.

   Kontrast pomi;dzy ;wiatem romantycznych, konwencjonalnych idei i warto;ci a ;wiatem wsp;;czesnego barbarzy;stwa znajduje odbicie w j;zyku. Archaizmy i zdrobnienia przywodz;ce na my;l li­teratur; epoki romantyzmu (czy nawet sentymentalizmu), odnosz;ce si; do ;wiata porcelany – zderzone zosta;y z onomatopejami i pro­zaizmami (jest nawet wyra;ny rusycyzm), kt;re pos;u;y;y do odma­lowania zniszcze; wojny. Odpowiednikiem groteskowych obraz;w w planie j;zykowym jest przemieszanie tych dw;ch styl;w, co przynosi efekty wr;cz komiczne; pos;uchajmy chocia;by naiwnych okrzyk;w podmiotu, kt;rego zadziwia... brzydota zniszcze;:

 


O ;wiecide;ka wy p;one

Co radowa;y;cie barw;

Teraz ach zaplamione

Brzydk; zakrzep;; farb;.

   Ironia to bro; przegranych. Ironia Mi;osza jest jedynie rodzajem maski, kt;ra ukrywa poczucie krzywdy. Albowiem przed „tankami” nie ma ucieczki. „;wiat skorupek” przybiera wymiar apokaliptyczny. Oto przed naszymi oczami ;ciele si; „r;wnina do brzegu s;o;ca” –zniszczenie przybiera rozmiar globalny. Potrzaskana porcelana le;;ca „na ;wie;ych kurhanach” jest symbolem zniszczenia ;wiata, zapo­wiedzi; zag;ady wszelkich warto;ci. Romantyzm, naiwno;;, delikat­no;;, sztuka, kultura – s; zbyt s;abe, by przetrwa;, a nasze za nimi t;­sknota mo;e wzbudzi; co najwy;ej rozbawienie nowych Herostrat;w ukrytych za wie;yczkami czo;g;w. Czy zreszt; warto p;aci; ;yciem za pi;kno, tyle; nietrwa;e, co – wzgl;dne? Mimo szyderczych gryma­s;w – Mi;osz odpowiada, ;e warto. W ko;cu: „Niczego... [mu] ...tak nie ;al jak porcelany. Jednak emocje nie wp;ywaj; na precyzj; rozumowania – z pozoru ;mieszna „piosenka” jest w istocie wnikliwym mini-esejem poetyckim po;wi;conym banalno;ci z;a, ale i... banalno­;ci dobra”.

 

 

Nie wi;cej (z tomu Kr;l Popiel 1962)

 

 


Powinienem powiedzie; kiedy; jak zmieni;em

Opini; o poezji i jak to si; sta;o,

Ze uwa;am si; dzisiaj za jednego z wielu

Kupc;w i rzemie;lnik;w Cesarstwa Japonii

Uk;adaj;cych wiersze o kwitnieniu wi;ni,

O chryzantemach i pe;ni ksi;;yca.

   Wiersz jest przyk;adem liryki bezpo;redniej – osobiste wyznanie „ ja” m;wi;cego jest tu oczywi;cie wyk;adni; pogl;d;w Mi;osza. Metafora otwieraj;ca wiersz stanowi efekt wieloletniej fascynacji po­ety kultur; Wschodu, Mi;osz t;umaczy; wiersze poet;w chi;skich i japo;skich, wyda; tom w;asnych t;umacze; haiku, a jego praca translatorska pomog;a mu – jak pisa; w swoich esejach – w zrozumie­niu r;;nic mentalno;ci cz;owieka nale;;cego do kultury europejskiej i przedstawiciela cywilizacji Wschodu. R;;nica ta polega, jak pisa;, na odmienno;ci pojmowania zada; sztuki i powinno;ci artysty. Kul­tura zachodnia traktowa;a dokonanie artystyczne jako manifest indy­widualizmu – odrzucenie wszelkich kanon;w i wzor;w, czego konse­kwencj; sta; si; chaos, zagubienie, anarchia, postmodernistyczna entropia. Dla artysty Wschodu idea tworzenia polega na totalnym za­przeczeniu siebie – manifest doskona;o;ci zawarty jest w mo;liwie najwierniejszym odtworzeniu kanonu zapisanego w tradycji, stworze­niu idealnej kopii – cel taki pozwala; arty;cie wznie;; si; ponad w;a­sne nami;tno;ci, znale;; poczucie ;;czno;ci duchowej z przesz;o;ci;, a zarazem nada; swojemu dzie;u wymiar uniwersalny.

   Mi;osz przyznaje racj; podziwianym przez siebie mistrzom, a jed­nak wyjawia, ;e nie potrafi do ko;ca wyrzec si; w;asnych nami;tno­;ci czy w;tpliwo;ci. Z jakiego; powodu – niemo;liwe okaza;o si; spe;nienie w;asnych ambicji tw;rczych, maksymalnych, ekstremalnie traktowanych powinno;ci stawianych sobie i poezji.

   Powinienem powiedzie; [...] jak zmieni;em opini; o poezji – m;wi poeta, a jednak pozostawia niedopowiedziane lub zatajone motywy, kt;re ka;; mu pokornie schyli; g;ow; przed Pi;knem. Czy wynika to z niemo;no;ci znalezienia w;a;ciwej formy, nazwania s;owem tego, co niewyra;alne? Trudno w takim razie zrozumie;, dlaczego samo dostrze;enie wielowymiarowo;ci ;wiata budzi w poecie – opr;cz na­turalnej w tym wypadku pokory czy nawet zw;tpienia w sens w;a­snych dokona; – poczucie winy? A mo;e poczu;, ;e win; za niespe;­nienie powinien obci;;y; samego siebie, swoj; s;abo;;, sk;onno;; do ulegania pokusom, wieczn; pogo; za tym, co cielesne, zmys;owe, co nie pozwala spokojnie kontemplowa; pi;kna uczuciem nie ska;onym ch;ci; posiadania?

   Mi;osz nie odpowiada na te pytania. Z za;enowaniem pokazuje je­dynie, ;e obraz i s;owo nigdy – mimo najg;;bszych ch;ci – nie b;d; to;same. Uznaje zatem w;asn; niedoskona;o;; i z pokor; pochyla g;ow; przed Pi;knem – jako warto;ci; uniwersaln; i jedyn;.

   Wiersz wyra;a rozczarowanie wobec klasycznych norm i regu;, opo­wiada o zw;tpieniu poety w mo;liwo;; spe;nienia swojej powinno;ci. I zarazem – uwielbienie dla Pi;kna, b;d;cego jedynym kryterium, ja­kie si; sprawdza. Tylko – i a; tyle.

 

 

Ars poetica? (z tomu Miasto bez imienia 1969)

 

   Utw;r ten mo;na odczytywa; jako wiersz programowy poety, taki kierunek interpretacji wyznacza bowiem sam tytu;, stanowi;cy aluzj; do staro;ytnych rozpraw o poezji – Arystotelesa i Horacego. Utrwa­lony w tradycji tytu; Mi;osz opatruje jednak znakiem zapytania – jak gdyby kwestionowa; mo;liwo;; ustalenia uniwersalnych regu; rz;­dz;cych sztuk;.

   Pytajnik – wyra;a zw;tpienie poety, nadaje wierszowi charakter polemiki, dyskursu, w kt;rym zaprzeczone zostaj; zasadnicze tezy tradycyjnej, klasycznej poetyki.

   Zawsze t;skni;em do formy bardziej pojemnej – rozpoczyna poeta, wyra;aj;c tym samym d;;enie do przekroczenia granicy pomi;dzy poezj; a nie-poezj;. Rygorystyczne rozgraniczanie gatunk;w – b;d;­ce podstaw; ;wiatopogl;du literackiego od czas;w staro;ytnych a; po romantyzm – jest wed;ug Mi;osza barier; ograniczaj;c; komuni­katywno;; i jasno;; przekazu. Doskona;o;; formy poetyckiej nie gwarantuje jeszcze, ;e powstan; „m;dre ksi;;ki pomagaj;ce znosi; b;l oraz nieszcz;;cie”. Mi;osz wyra;a wi;c pragnienie stworzenia czego;, co by nie by;o „zanadto poezj; ani zanadto proz;”. Ta cz;;; wiersza robi wra;enie surowego zapisu myli – napisana jest wolnym wierszem, w kt;rym wersy odpowiadaj; jednostkom sk;adniowym. Lu;na struktura wiersza pozwala wyrazi; my;l w spos;b mo;liwie najswobodniejszy. Przy okazji warto wspomnie;, i; poszukiwania „formy bardziej pojemnej” poeta kontynuuje a; po dzie; dzisiejszy ­motyw ten powtarza si; w wielu esejach Mi;osza dotycz;cych poezji orientalnej, stanowi tak;e podstaw; kompozycji tomu Piesek przy­dro;ny14, z;o;onego z ma;ych form niekiedy tylko wierszowanych (najcz;;ciej okre;li; by je mo;na mianem: „mikroprozy”), w drugiej cz;;ci opatrzonych tytu;em: Tematy do odst;pienia.

   Znak zapytania postawiony przez Mi;osza obejmuje nie tylko for­m; poetyck;, ale i sam proces tworzenia wiersza.

 


W samej istocie poezji jest co; nieprzystojnego:

powstaje z nas rzecz o kt;rej nie wiedzieli;my ;e w nas jest,

wi;c mrugamy oczami, jakby wyskoczy; z nas tygrys

i sta; w ;wietle, ogonem bij;c si; po bokach.

   Niejasno;; psychologicznych ;r;de; tworzenia poezji sprawia, i; akt tw;rczy staje si; czym; wstydliwym, ;enuj;cym samego autora, polega on bowiem mi;dzy innymi na swoistym emocjonalnym ekshi­bicjonizmie. W dodatku – jak si; okazuje – efekty owego procesu s; nieprzewidywalne, nierzadko zaskakuj; samego autora. „Tygrysia” metafora budzi zaskoczenie, weso;o;;, ale i poczucie zagro;enia ­pod;wiadomo;; poety mo;e bowiem zbudzi; potwory.

   Zreszt;, w gruncie rzeczy poeta nie mo;e odpowiada; za efekty swoich poczyna;. Przecie; poezj; dyktuje mu „dajmonion” – poeta jest jedynie katalizatorem, przeka;nikiem, rodzajem ;ywego transfor­matora, „instrumentem” wykorzystywanym przez nieznane mu moce. W dodatku ;r;d;o jego natchnienia nie do ko;ca jest oczywiste: s;o­wo „dajmonion” wg Sokratesa oznacza „g;os wewn;trzny” boskiego pochodzenia, kt;ry powstrzymuje cz;owieka od czyn;w z;ych moral­nie (a zatem sumienie).15 Ale w mitologii greckiej b;stwa mog; by; dobre lub z;e, a polskie: „demon”, „demoniczny” to s;owa budz;ce ra­czej z;owrogie skojarzenia.

   Poeta jest wi;c „pa;stwem demon;w”, rozdarty mi;dzy z;em a do­brem, i sam nie mo;e mie; pewno;ci, w czyim znalaz; si; w;adaniu. ;wiatopogl;d Mi;osza bliski jest tu romantycznej i neoromantycznej koncepcji poety (przypomnijmy sobie posta; rozpi;tego pomi;dzy dobrymi i z;ymi duchami Konrada, czy poematy Blake'a).

 


...bo dom nasz jest otwarty, we drzwiach nie ma klucza a niewidzialni go;cie wchodz; i wychodz;.

   Miotany sprzecznymi nami;tno;ciami poeta jest w;a;ciwie ubez­w;asnowolniony, zdany na ;ask; lub szyderstwo ciemnych si;, tkwi;­cych w jego pod;wiadomo;ci (lub wr;cz – istniej;cych poza nim).

   Przeciwie;stwem poezji jest „milcz;ca uczciwo;;”, pozwalaj;ca uchowa; szacunek krewnych i s;siad;w. Nie mo;na jednak porzuci; pisania, wewn;trzny przymus jest bowiem silniejszy od nakazu rozu­mu. Poeta musi pisa;, aczkolwiek robi to „rzadko i niech;tnie”. Ci;gle w;tpi;c, bez wiary nie tylko we w;asne umiej;tno;ci, ale wr;cz sens tworzenia, pociesza; si; mo;e jedynie nadziej;, „;e dobre, nie z;e duchy, maj; z nas instrument”.

 

 

Mo'a wierna mowo (z tomu Miasto bez imienia 1969)

 

   Otwieraj;ce wiersz: apostrofa do j;zyka i metafora, b;d;ca rodza­jem poetyckiej autobiografii (Co noc stawia;em przed tob; miseczki z kolorami, ;eby; mia;a i brzoz; i konika polnego i gila zachowanych w mojej pami;ci) zapowiadaj;, ;e mamy do czynienia z – rzadk; u Mi;osza – liryk; bezpo;redni;.

   Ton intymnego wyznania oraz informacje dotycz;ce w;asnych, emigranckich los;w pozwalaj; uto;samia; podmiot liryczny wiersza z osob; autora. „Rozmowa” z „wiern; mow;” stanowi pr;b; zg;;bie­nia w;asnego stosunku do mowy-ojczyzny, do j;zyka, ale te; i do polsko;ci. Gorzka refleksja dotyczy w pierwszym rz;dzie osobistych prze;y; pisarza. Pojawia si; tutaj – wielokrotnie przez Mi;osza podejmowa­ny wcze;niej – motyw emigranta pielgrzymuj;cego po ;wiecie: „By­;a; moj; ojczyzn; bo zabrak;o innej”. Wygnanie, oderwanie od korze­ni, to problem, kt;ry poeta podejmuje ju; w swoich m;odzie;czych utworach:

 


W mojej ojczy;nie, do kt;rej nie wr;c;,

Jest takie le;ne jezioro ogromne,

Chmury szerokie, rozdarte, cudowne

Pami;tam, kiedy wzrok za siebie rzuc;.16

   Motyw zagro;enia utrat; to;samo;ci mo;na odczytywa; jako ro­dzaj maski przywdziewanej przez autora, nieco kokieteryjne drapo­wanie na sobie Konradowskiego p;aszcza, podejmowanie romantycz­nego modelu poety i poezji. Tym bardziej, ;e poeta pos;uguje si; tutaj typowymi dla romantycznej poezji obrazami – jezioro, las. Pami;­ta; jednak musimy, ;e proroctwo dotycz;ce w;asnej drogi ;yciowej wyg;asza; m;ody poeta w sytuacji dla niego do;; szczeg;lnej: prze­prowadzka z Wilna do Warszawy oznacza;a dla Mi;osza co; wi;cej, ni; przejazd z jednego do drugiego miasta w tym samym kraju. Przez ca;e ;ycie akcentowany zwi;zek uczuciowy z Litw; ka;e domy;la; si;, ;e decyzja wyjazdu do Polski musia;a by; dla Mi;osza wyborem dramatycznym. Los sprawi;, ;e status wygna;ca zosta; Mi;oszowi przypisany niemal na ca;e ;ycie. Prawie p;; wieku sp;dza poza Pol­sk;, ba, nawet poza Europ;. Osamotnienie i tragiczne wyobcowanie jest wynikiem nie tylko utraty „kraju lat dziecinnych”, ale i efektem pog;;biaj;cej si; ;wiadomo;ci braku wi;zi emocjonalnej i intelektu­alnej z otaczaj;cym pisarza „nowym” ;wiatem. St;d pewien dualizm postawy. Z jednej strony bowiem Mi;osz zdaje sobie spraw; z osi;­gni;tego sukcesu, jakim jest niew;tpliwie osi;gni;ta przeze; stabili­zacja ;yciowa, wysoka pozycja naukowa i literacka, s;awa. Z tym wszystkim jednak dr;czy go poczucie niepewno;ci, niewiara w sens w;asnych dokona;, zw;tpienie i rezygnacja. Podejmuj;c pr;b; pod­sumowania swojego ;ycia poeta do;wiadcza sprzecznych uczu;. Ma­my tu zarysowany dramat tw;rcy pozbawionego mo;liwo;ci odbioru, podejmuj;cego jednak na przek;r okoliczno;ciom heroiczn; decyzj; kontynuowania pracy. Jedyn; motywacj; jest nadzieja

 


My;la;em ;e b;dziesz tak;e po;redniczk;

pomi;dzy mn; i dobrymi lud;mi,

cho;by ich by;o dwudziestu, dziesi;ciu,

albo nie urodzili si; jeszcze

   R;wnie cz;ste s; jednak momenty zw;tpienia: S; chwile kiedy wy­daje si;, ;e zmarnowa;em ;ycie. Z sarkastycznym grymasem poeta okre;la samego siebie jako szkolarza gdzie w odleg;ym kraju i dy­stansuje si; od w;asnych osi;gni;; ironicznym angielskim: „suc­cess”.17

   Zw;tpienie w sens pisania – podwa;a sens podj;tych wcze;niej ;yciowych decyzji, ka;e zastanowi; si; nad s;uszno;ci; dokonanych wybor;w, kt;rych konsekwencj; sta; si; – dos;owny i przeno;ny ­brak w;asnego miejsca w ;wiecie.

   Jednak ;r;d;em zw;tpienia i goryczy jest w tym wierszu nie tylko utrata wiary w celowo;; swoich dzia;a; artystycznych. Zanegowanie warto;ci w;asnej pracy oznacza dla Mi;osza r;wnie; zw;tpienie w j;­zyk. W dwukrotnym powt;rzeniu tytu;owej apostrofy zawarta jest subtelna w;tpliwo;; co do „wierno;ci” mowy. Pisarz czuje si; prze­cie; osamotniony w;a;nie dlatego, i; jego j;zyk „zdradzi; go”. Nie tylko dlatego, ;e pisz;c po polsku skaza; si; na nik;e, w;a;ciwie pra­wie ;adne grono odbiorc;w. Bardziej jeszcze bolesna jest ;wiado­mo;;, i; „wierna mowa” sta;a si; narz;dziem s;u;;cym niegodnym celom:

 


Bo ty jeste; mow; upodlonych,

mow; nierozumnych i nienawidz;cych

siebie bardziej mo;e ni; innych narod;w,

mow; konfident;w,

mow; pomieszanych

chorych na w;asn; niewinno;;

   Dystansuj;c si; wobec j;zyka, tym samym odcina si; Mi;osz od „pol­sko;ci”, takiej, jak; m;g; obserwowa; z perspektywy odleg;ego kon­tynentu – od powierzchownej religijno;ci, mia;ko;ci intelektualnej, zawistnej pod;o;ci i g;upoty:


   Przyznaj;, na polsko;; jestem alergiczny. [...] Stosunki moje z ob­cymi s; zbyt p;ytkie, zbyt powierzchowne, ;eby zosta; ugodzony ;ywy nerw i ;eby odezwa; si; ten niepok;j, do jakiego daje pow;d przyna­le;no;; do ludzkiego gatunku. Natomiast u Polak;w wystarczy mi drobny znak, a ju; odtwarzam wszystko, co w nich siedzi, bo to nie jest tylko w nich, poza mn;, ale tak;e we mnie, jako cz;;; mojego le moi b(issable. Ich zachowanie si; mnie dra;ni, poniewa; demaskuje sk;onno;ci, jakie w sobie samym staram si; rozumem i wol; ujarz­mi;.18

   Jakie; jednak istnieje wyjcie z tej pu;apki? „Wierno;;” wzajemna – poety i j;zyka (polsko;ci) – jest przecie; swoistym przymusem, oboje s; skazani na siebie nawzajem. Jak mowa umar;aby, gdyby nie poeci, tak poeta skaza;by si; na niebyt – odrzucaj;c sw;j ojczysty j;­zyk. To „wierna mowa” bowiem stanowi dla poety-emigranta drug;, „niemo;liw;” ojczyzn; – jedyn;, jak; posiada naprawd;...

   Ratunkiem dla poety staje si; przekonanie, ;e najbardziej nawet ska;ony (wykorzystany przez polityk; czy histori;) j;zyk odradza si; ci;gle na nowo. Wystarczy:

 


...stawia; przed tob; miseczki z kolorami

jasnymi i czystymi je;eli to mo;liwe.

   Poeta, poprzez sam akt tw;rczy, jest w stanie przywr;ci; j;zykowi jego czysto;;, pi;kno i harmoni;. W ten spos;b – wierni sobie nawza­jem – artysta i „jego wierna mowa” s;u;; sobie i nawzajem si; ratuj;.

   ...wiersz przedstawia obop;ln; wierno;; – i mowy, i poety. Mowa bowiem zapewni;a bezdomnemu ojczyzn;: do rodzinny, jedyny, w ja­kim czu; si; dobrze. Poeta za; s;u;y; jej tak wiernie, ;e pod jego czu­;ym pi;rem rozkwit;a najpi;kniej. Rozja;ni;a nijak; szaro;; naszego narodowego ;ycia jasnymi i czystymi kolorami, wprowadzaj;c moral­ny ;ad, m;wi;c prawd;. W tym sensie Czes;aw Mi;osz jest bardzo pol­skim i bardzo oczekiwanym w Polsce poet;.19

   ...bo w nieszcz;;ciu potrzebny jaki; ;ad czy pi;kno – ko;czy Mi­;osz, uznaj;c tym samym nadrz;dno;; kategorii estetycznych, a zara­zem akcentuj;c, i; poezja jest aktem moralnym, gdy; nadaje sens ;y­ciu – i tw;rcy, i czytelnika.

 

 

Nie tak (z tomu Gdzie wschodzi s;o;ce i k;dy zapada 1794)

 

   Wiersz ma form; monologu skierowanego, jest rodzajem wyznania skierowanego do Boga. Modlitewny charakter podkre;lony zosta; po­przez specyficzny zapis, gdzie poszczeg;lne zdania stanowi; odr;bne wersety, rozdzielone wyrazistymi pauzami – ka;da z wypowiedzianych myli domaga si; od czytelnika osobnego przeanalizowania. Mamy tutaj do czynienia z kolejn; pr;b; podsumowania w;asnego ;ycia, pog;;bion; autorefleksj; dotycz;c; losu poety-emigranta oraz jego artystycznych dokona;. Dominuje ton smutku i pokory, albowiem ostateczny wynik tego obrachunku w ;wiadomo;ci poety wypada dla niego niekorzystnie i zamyka si; w tytu;owych s;owach: „Nie tak”.

   Obok – najbardziej oczywistych – aluzji biblijnych, zawartych za­r;wno w wersetowym zapisie, jak i w s;ownictwie, znajdziemy tutaj tak;e czytelne odwo;ania do tw;rczo;ci Zbigniewa Herberta (zw;a­szcza do Przes;ania pana Cogito), kt;rego wiersze Mi;osz t;umaczy; i publikowa; w Ameryce. By; mo;e w;a;nie postawa Herberta i za­warty w jego wierszach ci;;ar moralnych wybor;w sprowokowa;y Mi;osza do tego bezpo;redniego wyznania, w kt;rym wyrazi; swoje zw;tpienie i ogarniaj;ce go poczucie kl;ski.

   Poeta dokonuje rozrachunku z ;yciem – konfrontuje swoj; wcze;niejsz; postaw; z aktualnymi przemy;leniami i pogl;dami, u;wiada­miaj;c sobie w;asn; pora;k;. Przywo;uj;c w pami;ci panteon boha­ter;w, ;wi;tych i m;drc;w, przyznaje sam przed sob;, ;e nie potrafi; no dor;wna; ani odwag;, ani niez;omno;ci; charakteru:

 


Wiedz;c wi;cej, udawa;em, ;e wystarczy mniej,

nie tak jak tamci, kt;rzy daj; ;wiadectwo,

Oboj;tni na wystrza;y, pogo; w g;szczu i ur;ganie.

Niech m;drcy i ;wi;ci, my;la;em, ca;ej ziemi

                dar przynios; a nie j;zykowi.

Ja chroni; dobre imi;, bo j;zyk jest moj; miar;


   Przekonanie, ;e j;zyk – polszczyzna, polsko;;, „wierna mowa” sta­nowi dla poety warto;; najwy;sz;, by;o dotychczas zasadniczym ry­sem ;wiatopogl;du poetyckiego Mi;osza.

   Mi;osz wielokrotnie podkre;la, ;e tylko polszczyzna jest jego ;ywio­;em pisarskim. Ale polszczyzna nieustannie weryfikowana w dialogu z innymi j;zykami (poprzez t;umaczenia), w pami;tanych w niej i za­pomnianych dialektach przesz;o;ci i kres;w, wreszcie – w arcydzie;ach polskiej sztuki s;owa: tak urzekaj;ca i znawc;w, i czytelnik;w zupe;nie przygodnych.20

   Tymczasem mamy tu do czynienia ze swoist; interpretacj; proble­matyki wydziedziczenia, charakterystycznej dla p;;nej, tzw. „metafi­zycznej” fazy tw;rczo;ci Mi;osza. Problem ten pojawia; si; dotych­czas w poezji i eseistyce w odniesieniu do wiary, to;samo;ci narodo­wej i kulturowej – tu zosta; rozszerzony r;wnie; na sfer; j;zyka. Po­eta podwa;a warto;; poetyckiego s;owa, dostrzegaj;c w nim niebez­piecze;stwo zafa;szowania prawd podstawowych. „Wydziedzicze­nie” dotyczy; wi;c mo;e r;wnie; poezji:

 


I rozpada si; hymn albo psalm przewodnika ch;ru, zostaje kantyczka.

Niepe;ny byk zawsze m;j g;os, inne chcia;bym z;o;y; dzi;kczynienie.

A szczodrze i bez ironii, tej chluby niewolnych.

   Taka konkluzja dla poety mo;e oznacza; ca;kowit; kl;sk;. U;wia­damia sobie bowiem, i; jego dotychczasowe dystansowanie si; od ;wiata zewn;trznego zamykanie si; w kr;gu problem;w wyznaczo­nym przez „wiern; mow;” by;o rodzajem ucieczki, samoograniczenia – j;zyk sta; si; dla poety „wie;; z ko;ci s;oniowej”, w kt;rej odgro­dzi; si; od innych.

   Zasadnicza zmiana postawy Mi;osza polega na odrzuceniu maski, a zatem tak;e i ironii, jako jednego ze ;rodk;w pozwalaj;cych na utrzymywanie dystansu wobec otoczenia. Poeta przyznaje, ;e ironia­ to bro; ostateczna przegranych i s;abych, tych, kt;rzy nie mog; wal­czy; otwarcie, „chluba niewolnych” – maska kryj;ca s;abo;;, daj;ca z;udne poczucie wy;szo;ci.

   Ascetyczny, ch;odny j;zyk wiersza, ekspiacyjny ton wyznania jest by; mo;e ;wiadectwem trudnej sztuki ods;aniania twarzy, ujawniania swoich l;k;w, kompleks;w i zw;tpie;. U progu staro;ci, pozornie spe;niony i „dojrza;y” w sensie poetyki, poeta odczuwa te same oba­wy i pragnienia, kt;re towarzyszy;y mu u pocz;tk;w drogi. Szuka „formy”, kt;ra nie by;aby tylko przes;on;, efektownym ozdobnikiem. A szuka; mu tym trudniej, ;e gdy ogl;da si; za siebie, dostrzega, jak rozpada si; hymn albo psalm przewodnika ch;ru. Albowiem wiersz stanowi gro;b; dla poety: gro;b; przes;aniania my;li, hamowania uczu;, zak;;cenia jasno;ci przekazu. Tw;rca mo;e wi;c tylko szuka; i pr;bowa; stale od nowa – z niespe;nion; nadziej;. I godzi; si; i z w;asn; niedoskona;o;ci;:

 


... inne z;o;y; chcia;bym dzi;kczynienie.

A szczodrze i bez ironii, tej chluby niewolnych.

Za siedmiu granicami, pod gwiazd; zarann;,

W mowie ognia i wody i wszelkich ;ywio;;w.

 

 

Oeconomia divina (z tomu Gdzie s;o;ce wschodzi i k;dy zapada 1974)

 

   Wiersz ;atwiej b;dzie mo;na zinterpretowa; i zrozumie; w kontek;cie poematu ;wiat, chocia; utwory te dzieli znacz;ca (prawie trzy­dziestoletnia przecie;) cezura czasowa. Mi;osz pr;buje bowiem po raz kolejny odpowiedzie; sobie na te same pytania, kt;re – w nieco l;ejszej, nie pozbawionej autoironicznego dystansu formie – stawia; w poemacie pisanym w czasie wojny. Powt;rzone zostaje niespe;nio­ne i bolesne marzenie o pi;knym, uporz;dkowanym ;wiecie, ;adzie moralnym i jego zewn;trznych atrybutach, o boskiej gwarancji har­monii i sensu ludzkiego bytu. Zarazem wiersz budzi; mo;e skojarze­nia z Piosenk; o ko;cu ;wiata, jako ;e pojawia si; tutaj ta sama wi­zja „zwyczajnego” ko;ca ;wiata, apokalipsy spe;niaj;cej si; w spos;b zarazem oczywisty jak i niedostrzegalny, katastroficzna wizja zag;a­dy ma wymiar swoistej „zwyk;o;ci”.

   Obraz spe;niaj;cej si; na naszych oczach apokalipsy – niczym zatrzymanego kadru z potwornego filmu – zamyka si; pomi;dzy dwoma poj;ciami: ocalenie – zag;ada. Na pr;;no jednak pr;bujemy od­gadn;;, kto i co dost;pi zbawienia – sta;o;; byt;w ludzi i przedmio­t;w okazuje si; z;udna. Totalna zag;ada ;wiata wynika z wizji Boga – ukazanego w pe;nym majestacie, chocia; widocznego tylko po;re­dnio, w skutku swoich orzecze; – jest to B;g ze Starego Testamentu, surowy i milcz;cy, nieodgadniony, ale okrutny.

   ;wiat opisany w wierszu to ;wiat zatrzymany na mgnienie tu; przed ostateczn; entropi;. Uderza chaos wizji, brak jakiegokolwiek porz;dku:

 


Wsz;dzie by;o nigdzie i nigdzie, wsz;dzie.

   Znajdujemy tu zatem wizj; przera;aj;c; – obraz ludzi upokorzo­nych okrucie;stwem swojego losu, samym „byciem”. Ich tragedia ma wymiar codzienno;ci, polega w gruncie rzeczy na masowo;ci egzy­stencji, odarciu z odmienno;ci, pozbawieniu indywidualno;ci, a tak;e na przypadkowo;ci do;wiadczanego losu, na poczucia bezsensu.

   Nast;puje rozk;ad ;wiata cywilizacji, kultury:

 


Litery ksi;g srebrnia;y, chwia;y si; i nik;y.

R;ka nie mog;a nakre;li; znaku palmy, znku rzeki, ni znaku ibisa.

   Podobnej destrukcji ulegaj; rzeczy materialne, z kt;rych pozostaj; jedynie wspomnienia, fantomy, powidoki – dym na kliszy. Gin; tak­;e warto;ci i uczucia, przepada dorobek pokole;: Wrzaw; wielu j;zy­k;w og;oszono ;miertelno;; mowy.

   Nikt z ;yj;cych nie ma mo;liwo;ci ucieczki od udr;ki, kt;r; jest uczestnictwo w post;puj;cym chaosie i zniszczeniu. Ludzie, pozba­wieni nawet szansy na zrozumienie czy wsp;;czucie otoczenia, mu­sz; umiera; bez s;owa skargi:

 


Zabroniona by;a skarga, bo skar;y;a si; samej sobie.

Ludzie, dotkni;ci niezrozumia;; udr;k;,

Zrzucali suknie na placach ;eby s;du wzywa;a ich nago;;.

Ale na pr;;no t;sknili do grozy, lito;ci i gniewu.

   Post;puj;ca entropia zamienia ;wiat we wsp;;czesne piek;o. Reali­stycznie przedstawione szczeg;;y z ca;; pewno;ci; dotycz; rzeczywi­sto;ci XX-wiecznej, ale niekt;re sceny czy motywy stanowi; wyra­;ne aluzje do apokalipsy biblijnej. Tak jest zapewne w przypadku motywu nago;ci, stanowi;cym nawi;zanie do ikonografii ;redniowiecz­nej. Ale nago;; bohater;w i scena po;piesznego zdzierania z siebie ubra; mo;e by; potraktowana jako symbol, kt;ry mo;emy odczyty­wa; na wiele sposob;w – oznacza; ona mo;e „nago;;” duchow; lu­dzi stoj;cych twarz; w twarz z Bogiem, albo – zredukowanie cz;o­wieka do cia;a, cielesno;ci, biologii, podstawowych stan;w i instynk­t;w. Nago;; czyni te; cz;owieka anonimowym, unifikuje, upodabnia do t;umy tak samo obna;onych, czyni cz;stk; masy – mamy wi;c do czynienia z ostatecznym uprzedmiotowieniem, reifikacj; jednostki.

   Podmiot nie m;w nic o sobie, bardzo oszcz;dnie maluje te; swoje uczucia – rejestruje jedynie w;asne przera;enie, zaskoczenie:

 


Nie my;la;em, ;e ;y; b;d; w tak osobliwej chwili.

Kiedy B;g skalnych wy;yn i grom;w,

Pan Zast;p;w, kyrios Sabaoth,

Najdotkliwiej upokorzy ludzi [...].

   Wiersz nale;y odczytywa; jako przestrog; przed ;yciem pozbawio­nym metafizycznego kontekstu. Po latach zw;tpienie Mi;osz g;osi tutaj potrzeb; wiary, wyj;cia poza w;asn; zmys;owo;;, cielesno;; i wzniesienia si; ponad horyzont konsumpcyjnej cywilizacji rzeczy.

 

 

 

Sekretarze (z tomu Hymn o Perle 1982)

 

   Rzadko w poezji Mi;osza pojawia si; podmiot zbiorowy. Zasadni­cza mydl wiersza wynika w;a;nie ze swoistego poczucia wsp;lnoty, ;;czno;ci los;w i dzia;a;, kt;r; to ;;czno;; – chocia; jest ona bardzo enigmatyczna – podmiot wiersza odczuwa niezwykle wyrazi;cie. Warto zwr;ci; uwag; na tytu; – zapewne autor zdawa; sobie spraw;, i; s;owo „sekretarz” we wsp;;czesnej polszczy;nie funkcjonowa;o przez lata w znaczeniu zupe;nie odmiennym od podstawowego. U;y­cie wi;c tego terminu w odniesieniu do siebie samego – oraz podkre;lenie w;a;ciwego sensu wyrazu stanowi;cego tytu;; S;uga ja ty;­ku jestem... – mo;na odczyta; jako jeden z licznych przyk;ad;w oczyszczania j;zyka z konotacji przypadkowych i przywracania s;owom ich rzeczywistych znacze;.


   W pewnym stopniu mamy tu do czynienia z powt;rzeniem tezy za­wartej w wierszu Ars poetica?: ...po ziemi chodzimy, / Niewiele rozu­miej;c, i dalej : A jaka z;o;y si; ca;o;; / Nie nam dochodzi;, bo nikt z nas jej nie odczyta. Po raz kolejny poezja okazuje by; rodzajem niemo;liwego do odczytania kodu, poeta za; jest – nie t;umaczem nawet, lecz jedynie „sekretarzem”, tym, kt;ry s;yszy i zapisuje s;owo.

   Tym razem jednak Mi;osz nieco inaczej okre;la pozycj; poety ­jest on s;ug; rzeczy, a zatem j;zyka – poeta podlega nie tylko temu, kt;ry dyktuje, ale i temu, co jest dyktowane! Artysta jest podporz;d­kowany tworzywu, jego rola zosta;a zatem jeszcze mocniej zreduko­wana i t; podrz;dno;; Mi;osz wyra;nie akcentuje.

   Kolejna innowacja to zamiana „ ja” na „my”, wynikaj;ca z uto;sa­mienia si; podmiotu z pewn; wyra;nie okre;lon; grup;. Poeta nie jest indywidualno;ci;, nie jest te; – jak w kanonie romantycznym – repre­zentantem jakiejkolwiek nacji, pokolenia czy idei. Wsp;;tworzy –wprawdzie doi; elitarn; i ograniczon; do niewielkiej liczby reprezen­tant;w („mnie i kilku innym”) grup; „zawodow;”. Artysta zostaje wi;c zredukowany do roli fragmentu wi;kszej ca;o;ci – elementu w boskiej machinie ;wiata. Owo pomniejszenie z;agodzone zostaje dzi;ki poczuciu wsp;lnoty. Wydaje si;, ;e owa wsp;lno;; los;w i poczyna; stanowi dla poety ;r;d;o pocieszenia – l;ej jest mu znosi; los op;tanego przez „dajmoniona”, a mo;e ;atwiej potrafi si; pogo­dzi; z niemo;no;ci; zrozumienia sensu w;asnego ;ycia i w;asnych dokona;. A mo;e ;atwiej uwierzy;, ;e w ko;cu „z;o;y si;” jaka; „ca­;o;;” i moz;; pracy nie p;jdzie na marne? Wiara w porz;dek boski ;wiata, w kt;rym ka;dy ma zadanie do spe;nienia – pokora, ale i uspokojenie.

 

 

Sarajewo (z tomu Na brzegu rzeki 1994)

 

 


(Niech to nie b;dzie wiersz, ale przynajmniej m;wi;, co czu­j;.)

 

To teraz potrzebna by;aby rewolucja, ale zimni s;, kt;rzy kiedy; byli gor;cy.

 

Kiedy zabijany i gwa;cony kraj wzywa pomocy Europy,

                w kt;r; uwierzy;, oni ziewaj;.

 

Kiedy ich m;;owie stanu wybieraj; ;ajdactwo,

nie odzywa si; g;os, kt;ry by to nazwa; po imieniu.

 

K;amliwa by;a rewolta m;odo;ci porywaj;cej si; na odnow;

Ziemi i tamto pokolenie samo na siebie teraz wydaje wyrok.

 

Przyjmuj;c oboj;tnie wo;anie gin;cych, bo s; to ciemni

barbarzy;cy morduj;cy si; wzajemnie.

[...].

Teraz okazuje si;, ;e ich Europa od pocz;tku by;a wm;wieniem,

bo jej wiar; i fundamentem jest nico;;. [...].

   Poszczeg;lne wersy utworu – niczym wersety biblijne – zosta;y oddzielone od siebie – ka;de zdanie wymaga zastanowienia, jakby by;o z trudem wypowiadane przez poet;, a przy tym gruntownie przemy­;lane. Uderza powaga tonu i brak – charakterystycznej dla wi;kszo;ci wierszy Mi;osza – ironii.

   Sarajewo to przejmuj;ca w swojej wymowie i powadze tonacji li­ryka wyznania – liryka bezpo;rednia, w kt;rej mamy prawo uto;samia; w pe;ni osob; m;wi;c; z postaci; autora (je;eli to jest liryka – ­powt;rzmy w;tpliwo;; za autorem). Warto zwr;ci; uwag;, i; Mi;osz niezwykle rzadko rezygnuje ze – stosowanych na r;;nych poziomach tekstu – zabieg;w maj;cych na celu zaznaczenie dystansu wobec wypowiadanych wprost pogl;d;w. Poeta zwykle po mistrzowsku prowa­dzi w swoich tekstach swoist; gr; z czytelnikiem, tutaj jednak wypo­wiada si; niespodziewanie serio i z powag;.

   Zar;wno j;zyk, jak i obrazowanie i styl zawieraj; liczne aluzje bi­blijne – zabijany i gwa;cony kraj jest zapowiedzi; apokalipsy spe;nia­j;cej si; na oczach oboj;tnej Europy. Mi;osz staje w obronie takich elementarnych ludzkich warto;ci, jak solidarno;; z gin;cymi niewin­nie lud;mi. I nie potrafi zdoby; si; na dystans i ch;;d.

   M;wi; co czuj; – te s;owa autokomentarza sygnalizuj; czytelniko­wi, i; ma do czynienia z tekstem szczeg;lnym. Sarajewo to nie wiersz w tradycyjnym rozumieniu tego poj;cia. Zadanie poety nie po­lega na „m;wieniu tego, co czuje”, rol; poezji nie jest manifestowa­nie uczu; czy pogl;d;w, lecz wywo;ywanie emocji i prowokowanie postaw czytelnik;w. W tym wypadku jednak techniki poetyckie, kun­szt artystyczny, profesjonalizm trac; racj; bytu – nadrz;dna okazuje si; potrzeba wypowiedzenia swojego zdania, a mo;e jeszcze bardziej –podstawowe ludzkie odruchy, nakazuj;ce solidarno;; z cierpi;cymi.

   Wiersz podejmuje jeden z podstawowych w tw;rczo;ci Mi;osza motyw;w – problem odpowiedzialno;ci ;wiata za zbrodnie. W swo­ich wsp;;czesnych poeta rozpoznaje znane od wiek;w cechy (ziewa­j;cy na wie;; o zbrodniach w Sarajewie, to przecie; ci sami, kt;rzy w takt muzyki ko;ysali si; na rozp;dzonej karuzeli i spogl;dali na p;o­n;ce getto, ci sami, kt;rzy odwracali si; od stosu Giordana, by doko;­czy; handlowej transakcji). Mimo up;ywu czasu nic si; nie zmieni;o. Mo;e tylko jedno: poeta ostatecznie straci; wiar;, ;e bunt wznieci s;o­wo. Jedyne, co mu pozosta;o, to potrzeba wykrzyczenia, wypowie­dzenia swojego zawodu, rozczarowania cz;owiekiem. Zimni s;, kt;rzy kiedy; byli gor;cy. Zwyci;zcy, chorzy na osch;o;; serca, i cy­nicznie kalkuluj;cy ;wiadkowie zbrodni – sami sobie pisz; wyroki: ...co ich obali, dojrzewa w nich samych. Tragiczna wizja ;wiata osta­tecznie dope;niona zostaje poprzez u;wiadomienie sobie bankructwa romantycznej, tyrtejskiej koncepcji poezji – na oczach Mi;osza umie­raj; ostatnie mity pisane przez Histori;: k;amliwa by;a rewolta m;o­do;ci.

 

 

Ten ;wiat (z tomu Na brzegu rzeki 1994)

 

 


Okazuje si;, ;e to by;o nieporozumienie.

Dos;ownie wzi;to, co by;o tylko pr;b;.

[...]

Umarli przebudz; si;, nie pojmuj;cy

A; wszystko, co si; sta;o, wreszcie si; odstanie.

Jaka ulga! Odetchnijcie, kt;rzy;cie du;o cierpieli.

   Pr;ba poszukiwania sensu w ;wiecie bez sensu prowadzi Mi;osza w kierunku przewrotnej konkluzji: dzieje ludzko;ci by;y pomy;k; Bo­ga, „tylko nieporozumieniem”. Pomys; ten pr;buje Mi;osz potrakto­wa; z ca;; powag; i dos;owno;ci; – oto cofa si; ta;m; ;ycia i ka;dy cz;owiek, zwierz;, ro;lina czy przedmiot mo;e prze;y; jeszcze raz wszystko od pocz;tku.

   Na poz;r – wizja taka jest logiczn; konsekwencj; pierwotnego za­;o;enia, mo;na by j; uzna; za zgodn; z biblijn; wersj; S;du Osta­tecznego, kiedy to umarli przebudz; si;, nie pojmuj;cy. Wra;enie po­g;;bia jeszcze uroczysty styl i archaiczna sk;adnia (inwersja), uprawdopodobniaj;ca „objawienie”.

   Jednak poeta, pozornie przeprowadzaj;c uporz;dkowany wyw;d, wci;ga nas w pu;apk;. Odwr;cenie porz;dku zdarze; nie prowadzi bowiem do odzyskania utraconego ;adu ;wiata.

   Pierwsze, co uderza w wizji „cofaj;cego si;” ;wiata, to w;a;nie chaos. Czas biegnie alinearnie, zdarzenia nak;adaj; si; na siebie i wzajemnie si; wykluczaj; – taki efekt uzyskuje poeta poprzez pos;u;enie si; r;wnolegle formami r;;nych czas;w gramatycznych. „Tym ;wiatem” rz;dzi przypadek, ;adne zabiegi nie zdo;aj; tego zmieni;.

   Groteskowy obrazek „starc;w biegn;cych za pi;k;” u;wiadamia czytelnikowi absurd ;ycia, wieczny bezsens dzia;a; ludzko;ci. W kt;r;kolwiek stron; pu;ciliby;my film pt. DZIEJE ;WIATA, za­wsze zobaczymy ten sam obrazek – niedorzeczny po;cig za przedmiotami (ideami?) pozbawionymi warto;ci.

   Za efektownym konceptem kryje si; zw;tpienie i gorycz.


   Absurdalny pomys; s;u;y ujawnieniu absurdu ludzkiego losu. Po­zorna szansa, zawarta w cofni;ciu czasu, wywo;uje tragiczne skutki, gdy; powszechnemu cierpieniu odj;te zostaje jakiekolwiek uzasa­dnienie. Ludzie zostaj; przy tym pozbawieni pami;ci, a zatem i ;wiadomo;ci tego, czego do;wiadczyli. Wizja, jak; roztacza przed nami poeta, jest wi;c w rzeczywisto;ci okrutniejsza ni; najstraszliwsze opi­sy zapisane w ksi;gach Apokalipsy. Okrzyk: Jaka ulga! Odetchnijcie, kt;rzy;cie du;o cierpieli. – to ironiczny, prze;miewczy komentarz poety, odnosz;cy si; do wszelkich pr;b „cudownego” naprawienia ;wiata. Nie ma znaczenia, „w kt;r; stron;” biegn; wydarzenia sk;a­daj;ce si; na nasze ;ycie – jeste;my igraszk; w r;ku si;y wy;szej, okrutnie bawi;cej si; naszym losem – i nasz; ;wiadomo;ci;.

   Poeta zdaje si; dobrze bawi; swoim konceptem, intelektualn; kon­strukcj; prowadz;c; czytelnika na manowce. Nie zmienia to jednak faktu, ;e mamy tu do czynienia z jednym z najbardziej gorzkich wier­szy w tw;rczo;ci Mi;osza.

 

 

Po osiemdziesi;tce (z tomu Na brzegu rzeki 1994)

 

 


Nie;ywemu nied;wiedziowi co do tego,

Jak fotografowa; b;d; nie;ywego.

   „Nied;wied;” litewski wypowiada si; tu z pewn; doz; rozdra;nie­nia i autoironii. Tytu;owe „po osiemdziesi;tce”, stanowi;ce przypie­cz;towanie staro;ci, nie staje si; okazj; do wyg;oszenia powa;nej przemowy. Mi;osz pozostaje sob;, zawsze przekorny, niesforny, sk;onny do strojenia drwi;cych min, lubi;cy zaskakiwa; czytelnika. Idealn; ilustracj; do tego wiersza mog;aby by; s;ynna fotografia osiemdziesi;cioletniego Alberta Einsteina pokazuj;cego j;zyk do obiektywu.

   Groteskowa wizja siebie samego po ;mierci jest wyrazem dystansu do samego siebie, do w;asnej cielesno;ci, staro;ci, nadchodz;cego ograniczenia si; witalnych (w wielu p;;nych wierszach to w;a;nie cielesno;;, zachowana forma fizyczna by;y dla Mi;osza – obok natu­ry i poezji – ;r;d;em spokoju, wewn;trznej harmonii i szcz;;cia). Ale postawa poety – i podziw budzi; musi jego ludzka, „zwyczajna” rozwaga – jest te; otwartym ujawnieniem l;k;w przed staro;ci; i niedo;;stwem. ;miech nie jest przecie; niczym innym, jak pr;b; „oswo­jenia” ;mierci, w;asnej s;abo;ci, cierpienia.

   Jednak ;r;d;em rozdra;nienia i celem ironii Mi;osza jest nie tylko w;asna staro;;. Poeta zaznacza sw;j dystans do ludzkich niepokoj;w, obaw, do naszych wiecznych p;z, kokieterii, naiwnej dba;o;ci o publiczny wizerunek – odczuwanej nawet w obliczu spraw ostatecznych. Poeta, kt;ry patrzy na siebie niejako „z drugiej strony”, postrze­ga jako ;mieszn; i ma;ostkow; ludzk; pr;;no;;, kt;ra – jemu samemu przecie; r;wnie; niegdy; nie obca – ka;e pilnowa; w;asnego ima­ge’u, drapowa; si; przed lustrem, kreowa; na u;ytek publiczny. Drwina z ludzkich s;abo;ci, „pokazywanie j;zyka” jest zatem swoist; odmow; uczestniczenia w powszechnym targowisku pr;;no;ci i przekorn; obron; intymno;ci dozna;.

 

 

Zawsze t;skni;em do formy bardziej pojem­nej...

 

   Ostatni; pozycj; pi;ra Czes;awa Mi;osza na polskim rynku wydawniczym jest Piesek przydro;ny, ksi;;ka do pocz;tku zapowiadana jako „wydarzenie” i uznana przez krytyk;w za jedn; z najwa;niejszych w dorobku naszego noblisty”.21 Jest to zbi;r wierszy, mini-ese­j;w, mikroopowiadanek, daj;cych czytelnikowi wra;enie niezwykle osobistego, wr;cz intymnego kontaktu z ich autorem. Formy bardzo drobne, niczym okruchy, ol;niewaj; jednak bogactwem my;li, skrz; si; dowcipem, zaskakuj; ;wie;o;ci; spostrze;e; i uczu;. Mi;osz drug; cz;;; ksi;;ki okre;la tytu;em Tematy do odst;pienia, nieco kokieteryjnie zastrzegaj;c si;, i; daje czytelnikowi do r;ki dzie;o nie w pe;ni dopracowane:

   Dlaczego odst;puj; tematy? Najpro;ciej na to mota odpowie­dzie;, ;e jestem stary i nie b;d; m;g; ich sam wykorzysta;. Ziemia wydaje mi si; bardzo ciekawym miejscem pobytu i ;al si; z ni; rozsta­wa;. Co jednak mog; na to poradzi;. [...] A przecie; musz; pisa;. Od m;odo;ci czu;em obecno;; mego dajmoniona czy, je;eli kto woli Mu­zy, i gdyby nie to towarzystwo, zgin;;bym marnie. Jednak;e pisanie ci;gle si; zmienia, id;c za zmianami naszej ;wiadomo;ci. Moja ;wiadomo;; dzisiejsza jest inna ni; dziesi;; czy dwadzie;cia, a tym bardziej pi;;dziesi;t lat temu. Czy te;, co mo;e bardziej poprawne, inna jest moja nie;wiadomo;;. Od do;; dawna moje wewn;trzne k;opoty sprowadzaj; si; do pytania: jak unie;; pami;;?22

   Jak to si; cz;sto zdarza w przypadku Mi;osza – uwiedziony precy­zj; wywodu czytelnik wpada w logiczn; pu;apk;: wbrew pocz;tko­wym zastrze;eniom – w;a;nie ascetyzm formy i narzucone sobie nie­wielkie rozmiary poszczeg;lnych tekst;w pomagaj; pisarzowi w osi;gni;ciu klarowno;ci my;li i jasno;ci wypowiedzi:

   Moje tematy mog; si; przyda; ludziom znu;onym literatur; wy­zna;, rozlewaj;cego si; strumienia percepcji, bezkszta;tem opowie;ci o sobie. B;ogos;awiony klasycyzm i miejmy nadziej;, ;e nie przemin;; na zawsze.23

   Wydaje si;, ;e poeta nareszcie osi;gn;; to, o czym marzy; przez ca­le ;ycie:

 


Zawsze t;skni;em do formy bardziej pojemnej,

kt;ra nie by;aby zanadto poezj; ani zanadto proz;

i pozwoli;aby si; porozumie; nie nara;aj;c nikogo,

autora ani czytelnika, na m;ki wy;szego rz;du.24

   Mo;e ju; zatem porzuci; swoje najciemniejsze l;ki (Wszystko by­;oby dobrze, gdyby nie zwodzi; nas j;zyk, dla tego samego wynajdu­j;c coraz to inne nazwy w r;;nych miejscach i czasach.)25, obawy, ;e zawiedzie go „wierna mowa”, kt;rej – jedynej – po;wi;ci; ca;e swo­je ;ycie.

 

 
Przypisy

 

1.      B. Chrz;stowska, Poezje Czes;awa Mi;osza, Warszawa 1993, s. 55.

2.      C. Mi;osz: Sarajewo, w: Cz. Mi;osz: Na brzegu rzeki, Krak;w 1994, s. 46

3.      Oto na przyk;ad lapidarna ocena Polak;w z eseju Dane do poe­mat;w: Spokojne m;;d;ki sadzone na mi;kko wykonuj; jedynie najprymitywniejsze funkcje. Bi; bo ;yd. Chwali; bo Wyspia;ski. Zrozumie; prawd; wsp;;czesno;ci i przestraszy; si; – to ju; za trudny kunszt. (Cytat za: A. Zawada: Mi;osz, Wroc;aw 1996, s. 44.).

4.      B . Chrz;stowska: Poezje Czes;awa Mi;osza, Warszawa 1993, s. 9.

5.      Cz. Mi;osz: Wyznanie, cyt. za: A. Zawada, Mi;osz, Wroc;aw 1996, s.198.

6.      Cz. Mi;osz, Rodzinna Europa, Warszawa 1990, s. 123.

7.      Wiersz sylabotoniczny – wiersz o sta;ej liczbie sylab w wersie oraz o sta;ym miejscu sylab akcentowanych w ka;dym wersie.

8.      Wiersz toniczny – wiersz o r;wnej liczbie zestroj;w akcentowych (akcent;w g;;wnych) w ka;dym wersie przy jednoczesnej r;;nej liczbie sylab oraz swobodnym rozk;adzie akcent;w.

9.      Paralela (rodzaj powt;rzenia) polega na zestawianiu ze sob; podobnych element;w, w tym przypadku – obraz;w poetyckich.

10.  Groteska – kategoria estetyczna charakteryzuj;ca si; upodobaniem do form ekscentrycznych, wyolbrzymionych i zdeformowa­nych oraz absurdalno;ci; wynikaj;c; z ;;czenia sprzecznych ze sob;, niejednolitych tre;ciowo lub stylistycznie element;w. W literaturze XX-wiecznej, zw;aszcza po drugiej wojnie ;wiatowej, groteska sta;a si; jedn; z podstawowych kategorii estetycznych, zw;aszcza w epice i dramacie. W literaturze polskiej liczne przy­k;ady stosowania groteski znajdziemy w tw;rczo;ci m.in. Witka­cego, A. Bursy, W. Gombrowicza, T. R;;ewicza, S. Mro;ka, M. Bia;oszewskiego.

11.  Archetyp – obraz, motyw stanowi;cy wzorzec istniej;cy w zbio­rowej pod;wiadomo;ci, istniej;cy odwiecznie w umys;owo;ci ludzkiej.

12.  C. K. Norwid, Moja piosnka [XII], w: C. Norwid, Pisma wierszem i proz;, Warszawa 1973, s. 39.

13.  Cz. Mi;osz, S;o;ce (;wiat. Poema naiwne.), w: Cz. Mi;osz, Poe­zje, Warszawa 1988, s. 87.

14.  Cz. Mi;osz, Piesek przydro;ny, Krak;w 1997 r.

15.  B. Chrz;stowska, Poezje Czes;awa Mi;osza, Warszawa 1993, s. 98.

16.  Cz. Mi;osz, W mojej ojczy;nie, w: Cz. Mi;osz, Poezje, Warszawa 1988, s. 38.

17.  Motyw dezawuowania w;asnych osi;gni;; i poczucie wzgl;dno­;ci sukcesu w ;wiecie nieprzychylnym poezji i obcym kulturowo znajdziemy w wielu wierszach Mi;osza. Najwyra;niej wyst;pi chyba w szyderczym rozwini;ciu cytatu z pie;ni Horacego (non omnis moriar – „nie ca;y zgin;”): O tak, nie ca;y zgin;, zostanie po mnie / Wzmianka w czternastym tomie encyklopedii / W pobli­;u setki Miller;w i Mickey Mouse. (Cz. Mi;osz, Gdzie wschodzi s;o;ce i k;dy zapada. Cz. VI, Oskar;yciel, w: Cz. Mi;osz, Poezje, Warszawa 1988, s. 403.

18.  Cz. Mi;osz, Prywatne obowi;zki, Olsztyn 1990, s. 66.

19.  B. Chrz;stowska, Poezje Czes;awa Mi;osza, Warszawa 1993, s. 160-161.

20.  E. Balcerzan, Poeta i ;ywio;y, w: Dodatek specjalny UAM nr 16, 9.06.1981.

21.  J. Illg, nota redakcyjna do: Cz. Mi;osz, Piesek przydro;ny, Kra­k;w 1997.

22.  Cz. Mi;osz, Tematy do odst;pienia. Dlaczego odst;puj; tematy, w: Cz. Mi;osz, Piesek przydro;ny, Krak;w 1997, s.171.

23.  Tam;e, s.172.

24.  Cz. Mi;osz, Ars poetica?, w: Cz. Mi;osz, Poezje, Warszawa 1988, s. 337.

25. Cz. Mi;osz, Gdzie wschodzi s;o;ce i k;dy zapada. Pami;tnik naturalisty, tam;e, s. 368.


 

 




 
Linki

  CKE
Kuratorium O;wiaty w Lublinie
ZSP w ;aszczowie

Biblioteki

  Szkolna Biblioteka Internetowa
Polska Biblioteka Internetowa

Polecam

  Kultura
Serwis humanistyczny
Cogito
Racjonalista